Na zlecenie Wspólnoty Mieszkaniowej przy Mieszka I 4 w Piotrkowie, zdemontowano właśnie chodnik który służył mieszkańcom od początku istnienia osiedla, tj. od lat 60 ubiegłego stulecia. Dlaczego? Bo jak tłumaczy przedstawiciela Zarządu Wspólnoty, „to teren prywatny i mogą nim dysponować jak chcą”. – To jakieś nienormalne, całe życie chodziłem tym chodnikiem najpierw do szkoły potem do pracy, teraz mam chodzić na około? – mówi inny mieszkaniec osiedla.
Ogrodzenie ma pojawić się w granicy działki wzdłuż nasypu, a także przy drugich schodach od strony alej Piłsudskiego, a dotychczasowe płyty zastąpi trawnik. W praktyce będzie wyglądało to tak, że jeśli ktoś nie zauważy że jest siatka, przejdzie przez teren byłego starego domu, wejdzie po schodach i dojdzie do siatki. Tam „nawrotka” i droga na około.
„Nie wystarczy im, że mają możliwość chodzenia,
tylko jeszcze niszczą i szukają roszczeń.”
– Z takim pomysłem nosiliśmy się już od dłuższego czasu. Najpierw musieliśmy zlikwidować ławki które były przed blokiem. W nocy dochodziło bowiem do pijaństwa i załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych w pergoli śmietnikowej. Starsi ludzie nie mieli jak wypoczywać, bo nocą przed oknami toczyły się awantury. Jednak decyzję ostateczną podjęliśmy w momencie, w którym na wyremontowanych schodach znalazła się pani, która rzekomo tam się połamała i zostaliśmy pozwani o odszkodowanie – tłumaczy chcąca zachować anonimowość przedstawicielka Zarządu Wspólnoty. – Powiem tak: jeśli ktoś wchodzi na prywatny teren Wspólnoty, przechodzi na skos czyli w zagłębieniu po tzw. starym domu, powinien liczyć się z tym, że może się poślizgnąć i potłuc. Dlaczego ten ktoś chce obciążać tym Wspólnotę? Nas jest nie stać na to by płacić komuś odszkodowanie. Mieliśmy taki przypadek w zeszłym roku. Na szczęście w sądzie okazało się, że odszkodowania tej pani nie musieliśmy płacić – tłumaczy nasza rozmówczyni.
– Nie rozumiem, dlaczego jest takie zainteresowanie tym, że ktoś ogradza swoją posesję. Ludzie cały czas chodzą po terenie który nie należy do nich. Jeśli na działce obok powstanie nowy blok, to tak czy inaczej mieszkańcy nie będą tamtędy chodzić. Być może będziemy próbować porozumieć się z właścicielem terenu by namówić go, żeby także zagrodził swoją część, ze względu na to, że ludzie robią to co robią. Nie wystarczy im, że mają możliwość chodzenia, tylko jeszcze niszczą i szukają roszczeń. To tak jakbym poszła do pana do domu i powiedziała, że kuchnia powinna być gdzieś indziej niż jest obecnie. W Warszawie wspólnoty się grodzą i jest dobrze. A gdybyśmy chcieli ogrodzić cały nasz teren i zrobić wejście zamykane, to też nam zabronicie? – pyta poirytowana przedstawicielka Wspólnoty.
Byłem na TAK, ale teraz jestem na NIE
Oprócz przedstawicielki Zarządu Wspólnoty rozmawiałem także z jednym z mieszkańców bloku numer 4. – Podpisałem uchwałę na „TAK”, ale nie powiedzieli mi, że zablokują wejście na schodki i jestem teraz na „NIE”. Lepiej jakby stojaki na rowery zrobili i podjazd pod skarpę. No i zostawili te schodki od strony Piłsudskiego, a nawet odnowili je. Cóż… teraz już nie jestem entuzjastą tego pomysłu. Zamiast płotu, można te pieniądze spożytkować inaczej, np na szlaban do wyjazdu aut żeby parking był faktycznie tylko dla mieszkańców bloku. Ale co ja biedny żuczek mogę. Zebrania wspólnoty są zawsze w takich godzinach, że mi nie pasuje. Myślałem bardziej o kwestiach bezpieczeństwa dzieci i eliminacji robienia z tej skarpy rampy dla skakania na rowerach – mówi pan Krzysztof.
„Egoizm w najwyższym wydaniu”
Pani Elżbieta z bloku numer 3, pomysłem sąsiedniej wspólnoty jest oburzona.- To egoizm w najwyższym wydaniu. Szkoda, że ci ludzie myślą tylko o sobie. Teraz by dojść do przystanku będzie trzeba iść na około. Kiedy widziałam rozpoczynające się prace, byłam przekonana, że w miejsce zerwanych płyt, pojawi się nowy chodnik, a tu okazuje się, że będzie płot. Według mnie to jest jedno wielkie nieporozumienie oderwanie od rzeczywistości. Trzeba myśleć także o innych a nie tylko o sobie. Niech stawiają płot, ale należy zostawić wolne dojście do schodów – mówi w rozmowie z nami pani Elżbieta.
Jakie jest Państwa zdanie w tej sprawie? Czekamy na komentarze.
Polecamy