Do naszej redakcji zgłosiła się mama chłopca, który podczas lekcji wychowania fizycznego, uległ wypadkowi, Podczas gry w piłkę, doszło do kontuzji dużego palca u nogi. Rodzice udali się do szpitala na Rakowskiej. Tam na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym zapadła decyzja o założeniu gipsowej szyny. Szynę założono, ale nie na nogę ze złamanym palcem, lecz na drugą – zaledwie stłuczoną.
– Do tego nieszczęśliwego zdarzenia doszło na początku listopada podczas lekcji wf-u. Mój syn grał wtedy w piłkę nożną i prawdopodobnie kolega nie trafił w piłkę tylko w stopę mojego syna. Syn powiedział nauczycielowi, że bolą go nogi i nie może dalej brać udział w zajęciach, dlatego do końca lekcji siedział na ławce. Syn po szkole wrócił do domu autobusem, z przystanku ledwo szedł, dlatego na miejscu zrobiłam mu okłady na obie nogi. Kiedy mąż wieczorem wrócił z pracy, pokazałam mu jakie sine palce ma nasz syn. Wtedy podjęliśmy decyzję o udaniu się do szpitala na SOR. Tam oczywiście musieliśmy bardzo długo czekać zanim przyjął nas lekarz. – relacjonuje mama chłopca. – Pani doktor zleciła badanie RTG. Gdy wróciliśmy z prześwietlenia, lekarka poprosiła nas do gabinetu. Po obejrzeniu zdjęcia powiedziała, że duży paluch lewej nogi jest złamany i kończynę należy umieścić w gipsowej szynie, natomiast prawa noga jest mocno stłuczona i zalecane są okłady. – mówi kobieta.
– Zgodnie z zaleceniem założono synowi szynę którą nosił przez dwa tygodnie. Po tym czasie udaliśmy się na wizytę kontrolną. Lekarz oglądając zdjęcie powiedział, że doszło do pomyłki, bo to paluch u prawej nogi jest pęknięty i tam należało założyć szynę, a lewa noga jest stłuczona. – opowiada mama chłopca. – Na szczęście kilka razy dziennie zmieniałam synowi okłady na prawej nodze, dzięki czemu zasinienie zniknęło a stopa była usztywniona i nie doszło do przemieszczenia uszkodzonej kości. W przeciwnym razie, zapewne trzeba byłoby ten palec składać chirurgicznie. – denerwuje się nasza rozmówczyni. – A co jeśli przyszłabym z chorym wyrostkiem, a wycięto by mi nerkę? – pyta retorycznie mama 13-latka.
Kobieta udała się do szpitala, by wyjaśnić tę sprawę, jednak jak twierdzi, nie udało jej się spotkać z dyrektorem szpitala. Zaproponowano za to rozmowę z rzecznikiem praw pacjenta, która także nie przyniosła żadnych efektów.
My także próbowaliśmy dowiedzieć się jak to się stało że doszło do pomyłki. Szpital jednak odmówił komentarza zasłaniając się tajemnice lekarską. „W odpowiedzi na Pana pytanie z dnia 18 listopada, dotyczące leczenia małoletniego Pacjenta przekazuję, że takie informacje mogą pozyskać wyłącznie osoby do tego upoważnione.” napisała Magdalena Dworzyńska Pełnomocnik ds. Praw Pacjenta w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim w Piotrkowie.
Przypomnijmy, że miesiąc temu na oddziale ortopedycznym szpitala przy Rakowskiej, jeden z lekarzy był pijany. W policyjny alkotest wydmuchał 2 promile. Sprawą zajmuje się policja.
ZOBACZ TAKŻE:
Polecamy