Mają dość pracy za głodowe ich zdaniem pensje, dlatego przystąpili dziś (14.12) do strajku ostrzegawczego. Pracownicy socjalni odeszli od swoich biurek by walczyć o podwyżki w wysokości 600 złotych dla każdego pracownika. – Walczymy o godną pensję nie tylko dla siebie, ale i dla każdego pracownika. My zrobimy wywiad środowiskowy, ale ktoś musi wydrukować decyzję czy wypłacić pieniądze. – mówi Ewa Kłaniecka, przewodnicząca związku zawodowego w piotrkowskim MOPR.
By ubiegać się o stanowisko pracownika socjalnego, kandydat musi spełnić szereg wyśrubowanych wymagań. Ustawa o pomocy społecznej mówi: „Pracownikiem socjalnym może być osoba posiadająca dyplom uzyskania tytułu zawodowego w zawodzie pracownik socjalny, dyplom ukończenia kolegium pracowników służb społecznych, dyplom wyższej szkoły zawodowej o specjalności praca socjalna lub ukończone studia wyższe (licencjackie lub magisterskie) o specjalności praca socjalna na jednym z kierunków: pedagogika, politologia, psychologia, socjologia lub nauki o rodzinie.”. W zamian za to, pomaga nie tylko skromnym i ubogim mieszkańcom, ale niejednokrotnie stawia czoła ludziom z marginesu społecznego, a to wszystko za nieco więcej niż najniższa krajowa. Średnia pensja pracownika socjalnego to 3 100 brutto pensji zasadniczej, czyli około 2 200 zł do ręki. Do tego premia 180 zł brutto ewentualny tzw dodatek terenowy i przysługujący w budżetówce dodatek za wysługę lat.
– Od 2019 roku jesteśmy w sporze zbiorowym z pracodawcą. Dlaczego on powstał? Dlatego że Urząd Miasta wyróżnił jedną jednostkę pomocową w czerwcu 2019 roku, i przyznał tym pracownikom podwyżki. Dobrze że przyznano, bo ludzie ciężko pracują a mało zarabiają. My zwróciliśmy się w czerwcu do pani dyrektor z prośbą o podwyżki za naszych pracowników. Były rozmowy, były nadzieje, jednak we wrześniu 2019 roku odmówiono nam jakichkolwiek podwyżek. Nie dano żadnej propozycji rozwiązania, dlatego podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu sporu zbiorowego, w którym niestety jesteśmy to dzisiaj. Niestety, ponieważ nikt z nami nie podejmuje dialogów. Odbywają się spotkania, jednak nie jest to dialog. Słyszymy monotonnie, że nie ma pieniędzy. Ciągle jest to nam powtarzane, a wiemy że sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Jeżeli nasze miasto jest tak biedne jak o tym się mówi, jak nam się sygnalizuje, to dlaczego nasi radni wykorzystali możliwość podniesienia swoich diet o 100% a nie na przykład o 60? Skąd miasto znalazło na to pieniądze? – dopytywała szefowa związku zawodowego. – Są to pytania które nas nurtują, ponieważ my za swoją ciężką pracę mamy niskie płace. Jesteśmy sami w trudnej sytuacji. Czekamy na pomoc, na wsparcie i na podanie propozycji rozwiązania tej trudnej sytuacji.- dodała Ewa Kłaniecka.
– Czytam że prezydent miasta Krzysztof Chojniak zarabia 20 tys. zł miesięcznie. Moim zdaniem takie stawki dla prezydenta miasta w którym ludzie którzy są na pierwszej linii frontu walki z biedą, walki z epidemią, i ludzie zarabiają 3 tysiące a on 20, to jest po prostu plucie ludziom w twarz. W związku z tym, uważam, że tak naprawdę pracownicy tego ośrodka, którzy chcą podwyżki 600 złotych, to jest w gruncie rzeczy przysługa dla miasta, że tak małych podwyżek chcą. Przecież 600 zł dzisiaj to są gorsze. Co to jest to 600 złotych, skoro ceny rosną 7-10%, a dla osób o najniższych dochodach nawet więcej. Cóż to jest za sytuacja, w której klienci tego ośrodka, często zarabiają więcej od pracowników. To kto powinien być czyim klientem? Właściwie wkrótce dojdzie do sytuacji, że pracownicy socjalni będą klientami samych siebie. Pracownicy socjalni, będą obsługiwać pracowników socjalnych. To jest jakaś kpina z polskiego państwa. Według mnie, to jest to plucie ludziom twarz, bo jeżeli samorządowcy podnieśli sobie o 60%, to również tyle należy się pracownikom socjalnym. – grzmiał Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa do którego należą pracownicy piotrkowskiego MOPR.
Pytaliśmy dyrektora ośrodka, czy pieniądze na podwyżki są. Zofia Antoszczyk, nie miała dobrych wiadomości. – Ja, w swoim budżecie środków finansowych na podwyżki nie posiadam, ponieważ konstruując budżet dostaję zawsze zarządzenie prezydenta, jakie mogą być wzrosty w poszczególnych paragrafach. Jeżeli mówimy o paragrafie związanym z płacami dla pracowników, to wzrost może nastąpić tylko o wypłatę odpraw emerytalnych oraz nagrody jubileuszowe. W związku z tym w moim budżecie nie ma pieniędzy na podwyżki. Jeśli chodzi o argumenty pracowników dotyczące zwrotu pieniędzy do budżetu miasta, to faktycznie otrzymujemy pieniądze od wojewody na 34 terenowych pracowników socjalnych, i tylko i wyłącznie na tych pracowników. Ta kwota od wojewody, nie pokrywa w całości pensji dla tych 34 pracowników socjalnych. Średnio, prezydent miasta musi dołożyć jeszcze 800 tys. zł. żeby wystarczyło na wynagrodzenia. Natomiast żeby pracownik od początku roku miał płaconą pensję, prezydent nie czekając na to kiedy wojewoda przekażę pieniądze na wynagrodzenia, przekazuje pieniądze na pensję aby pracownicy mogli je na bieżąco otrzymywać. Kiedy przychodzą te środki finansowe od wojewody, a one zwykle są w grudniu, może część w połowie roku, to one wszystkie podlegają zwrotowi, ponieważ prezydent środki finansowe na wynagrodzenie już włożył na początku roku – powiedziała w rozmowie z dziennikarzami Zofia Antoszczyk dyrektor miejskiego ośrodka pomocy rodzinie.
Dyrektor MOPR przyznaje w rozmowie z dziennikarzami, że średnie wynagrodzenia pracowników socjalnych są różne i wynoszą około 3100 złotych brutto czyli około 2200 zł na rękę. Do tego dochodzi premia co miesięczna od 160 do 220 zł oczywiście brutto, dodatek za wysługę lat, i dodatek dla pracowników terenowych w wysokości 400 złotych brutto.
Przedstawiciele związków zawodowych udali się także do prezydenta miasta by negocjować podwyżki dla pracowników. Niestety ani prezydent Krzysztof Chojniak, ani zastępca prezydenta Andrzej Kacperek, pomimo że byli w urzędzie, nie spotkali się z przedstawicielami pracowników MOPR. Do protestujących wyszedł Jarosław Bąkowicz – kierownik biura prasowego, który obiecał, że wszystkie uwagi protestujących przekaże prezydentowi.
Protest wsparli także piotrkowscy radni. Zaproszeni zostali wszyscy, ale na miejscu pojawili się jedynie Marlena Wężyk-Głowacka, Łukasz Janik i Sergiusz Stachaczyk.
Polecamy