Piotrków TrybunalskiWażne wiadomościWydarzenia

Rowerem z Piotrkowa na Hel. Chce w ten sposób zebrać pieniądze na leczenie chorej córki – ZDJĘCIA, FILM

Dariusz Krak – tata 13-letniej Marysi, wyruszył dziś (16.08) w wyprawę rowerową na Hel i z powrotem, by promować zbiórkę na leczenie córki. Marysia od urodzenia choruje na Mózgowe Porażenie Dziecięce czterokończynowe z przewagą lewej strony. Pomimo przeciwności losu, jest pogodną i pełną życia dziewczyną. Niestety, choroba wymaga kosztownej rehabilitacji, która jest poza zasięgiem finansowym rodziny. Przed nim ponad 1000 kilometrów drogi.

Tata Marysi Wyruszył w piątek rano. Przed nim 1060 kilometrów. Tę rasę chce pokona w 9 dni. Początkowo miał to być wyjazd rodzinny, jednak z powodu problemów finansowych, w drogę wyruszył tylko tata młodej Piotrkowianki.

– Podobno trochę się stresujesz?
– Trochę!? bardziej niż trochę.
– Jak daleka droga przed Tobą?
– Zamierzam pokonać 1060 kilometrów, czyli na Hel w obie strony. Na Hel, a wcześniej do Łeby, bo mi troszeczkę brakuje do 1000, jak pojadę na sam Hel, więc troszeczkę okrężną drogą.
– Którędy i jak długo będziesz w trasie?
– W sumie 9 dni, teraz się kieruję w stronę Włocławka, a potem zobaczymy. Tam jest droga rowerowa nad morze, taka autostrada rowerowa. Zobaczymy jak to wygląda. No i życie pokaże, codziennie będę sobie ustalał trasę.
– No właśnie, życie pokazało, że to miało wyglądać zupełnie inaczej, a jednak jedziesz samotnie.
– No tak, troszeczkę zabrakło nam kasy na serwis, czyli przede wszystkim noclegi. No ale co zrobić? Dalej trzeba pokonać swoje słabości, tak jak moja córka pokonuje je codziennie. Poza tym w tym roku Human Machine nie organizuje marszu, więc…
– No właśnie, w zeszłym roku 100 kilometrów przeszedłeś piechotą, w tym roku 1000 kilometrów na rowerze, boję się pomyśleć co będzie za rok.
– Za rok? Kto wie! Jest taki fajny wyścig „Wisła 1200”. Od początku do końca wzdłuż Wisły, no ale zobaczymy.
– Jak długo się przygotowywałeś do takiej wyprawy?
– Jeżdżę sporo na rowerze, więc przygotowywałem się tak, że tyle ile mi czas pozwalał, no to jeździłem na rowerze. Zawsze w weekendy robiłem dłuższą trasę, starałem się 70-100 kilometrów, bo to w sumie nie chodzi może o mięśnie, a o czas spędzony na siodełku. Bo wiadomo, „4 litery” najbardziej ucierpią.
– Jak trzeba było przygotować rower do takie wyprawy? Mnóstwo bagażu, musiałeś pewnie spakować, ale tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
– No jest to ciężka sprawa, ciężka sprawa spakować się i mieć to co by człowiek chciał i co by się tak naprawdę przydało, bo ilość miejsca jest bardzo mocno ograniczona. W tej chwili mam niecałe 20 kilogramów bagażu. Jeszcze spoko jakbym miał gdzie, to tak ze 2-3 kilogramy by mi się przydało, no ale już nie ma co przesadzać. Namiot i to co najważniejsze – śpiwór. Jedzenie po drodze będę kupował, więc nie brałem. Mam też podstawowe narzędzia. Trzeba zadbać coś do picia, ubrania tak, żeby być suchym i tyle.
– Kiedy kilka dni temu jak rozmawialiśmy, to powiedziałeś, że przydadzą Ci się jeszcze zatyczki do uszu, żeby w nocy nie słyszeć zwierząt…
No tak, jeżeli by chciałbym nocować na dziko, bo „ahoj przygodo”, więc pewnie zwierzęta w nocy hałasują. Wszyscy na YouTubie bikepackingowo, którzy jeżdżą mówią, że jednak ta zwierzyna jest u nas i hałasuje (śmiech)
– Powodzenia w takim razie!
– Dzięki serdeczne. Do zobaczenia.

Pod ogromnym wrażeniem wyprawy jest Marysia, dla której tata wyruszył w rowerową podróż. – Jestem dumna. Bardzo dumna. Najdumniejsza na świecie! – mówiła tuż przed wyjazdem. – Trochę się jednak boję o tatę. Ma wrócić w jednym kawałku, bezpieczeństwo ponad wszystko! – powiedziała Marysia.

Wyjazd początkowo miał być rodzinny. Chcieliśmy pokonać pewną barierę, pokazać, że niepełnosprawność nie musi ograniczać, ponieważ Marysia miała jechać z nami w specjalnym wózku. Jednak z uwagi na brak funduszy i problemy techniczne, tata był zmuszony jechać sam. Taką podjedliśmy decyzję. Pojechał sam, by promować Marysię i w ten sposób może uda nam się zebrać dodatkowe środki na dalszą, kosztowną rehabilitację naszej córki. Przy mózgowym porażeniu dziecięcym, każdy dzień rehabilitacji jest bardzo ważny. Ze względu na przykurcze, które się pojawiają, w szczególności, gdy dziecko jest w stanie pooperacyjnym – mówiła Gabriela Rozwandowicz, mama Marysi.

Do granic miasta, Darka odprowadzili jego przyjaciele Ewa i Maciek – My tu jako flota wypuszczająca go, więc do pewnego momentu będziemy mu towarzyszyć, a później będziemy go wspierać na odległość i mocno za niego trzymać kciuki, bo kto, jak nie on, prawda!?. W drodze do rogatek miasta, towarzyszył im także miłośnik jednośladów – Dariusz Zadumiński.

Rodzice Marysi proszą o wsparcie akcji. Pomoc finansową można dokonywać poprzez wpłaty na konto stowarzyszenia „Niepełnosprawni – aktywni razem”. Numer konta stowarzyszenia: 02 1240 3116 1111 0010 8330 8690 z dopiskiem „Darowizna dla Marysi na Hel”. Każdy będzie mógł śledzić postępy akcji na stronie internetowej na platformie Facebook TUTAJ i TUTAJ. Kontakt telefoniczny: Gabriela Rozwandowicz tel.: 535 311 326

5 1 vote
Oceń temat artykułu
reklama
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Back to top button
0
Would love your thoughts, please comment.x

Ej! Odblokuj nas :)

Wykryliśmy, że używasz wtyczki typu AdBlock i blokujesz nasze reklamy. Prosimy, odblokuj nas!