Powiat piotrkowski stanowi miejsce zamieszkania oraz pracy ciekawych osobowości, których sława obejmuje nie tylko Polskę, ale również wykracza poza jej granice. Mieszkają wśród nas ludzie, których dokonania stanowią wizytówkę powiatu, a pasja, z którą oddają się swoim zainteresowaniom przekłada się na kultywowanie zapomnianych zawodów i krzewienie wśród młodych pokoleń kultu rzemieślników i pracy u podstaw.
Taką osobą jest właśnie Piotr Łukasiński – Mistrz Dyplomowany w zawodzie zegarmistrz, czynny zegarmistrz z 37 letnią praktyką oraz od 30 lat renowator mebli zabytkowych. Od ponad 25 lat właściciel Pracowni Renowacji Zegarów “ Dworek ” mieszczącej się w miejscowości Ręczno. Piotr Łukasiński to również Prezes Stowarzyszenia Promocji i Rozwoju zegarmistrzostwa, członek Stowarzyszenia Klub Miłośników Zegarów i Zegarków, członek Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta Stołecznego Warszawy, członek Ogólnopolskiego Cechu Rzemieślników Artystów. Nie ma osoby w branży zegarmistrzowskiej w Polsce i poza jej granicami, która nie znałaby tego wyjątkowego człowieka. Pasjonat historii,archeologii, sztuki, kolekcjoner poloników w zegarmistrzostwie, pomysłodawca i organizator warsztatów renowacji zegarów. Współorganizator Festiwalu Zegarków i Zegarów “It’s All About Watches” oraz trzech edycji Targów Zegarmistrzowskich
Piotrze, jak wyglądał początek Twojej drogi z zegarami?
Moja droga z zegarami zaczęła się jeszcze w szkole podstawowej, kiedy trzeba było wybrać sobie jakiś pomysł na życie. Jestem dość uzdolniony plastycznie oraz manualnie, uczęszczałem więc na modelarnię w Piotrkowie. Trochę też malowałem (z dzisiejszego punktu widzenia, bazgroły i takie tam), chciałem nawet iść do liceum plastycznego w Łodzi. Ale nie było na to zgody moich rodziców -“musisz mieć jakiś zawód” – twierdzili. I wtedy mój tata opowiedział mi o zawodzie zegarmistrz z takim zaangażowaniem, że postanowiłem spróbować, a nadarzyła się okazja, ponieważ mój instruktor z modelarni był synem znanego w Piotrkowie zegarmistrza. I tak w połowie ósmej klasy trafiłem do zakładu zegarmistrzowskiego Mistrza Józefa Filasa. I już zostałem na kilka lat. Ukończyłem szkołę zawodową o profilu zegarmistrz, przedmiotów zawodowych uczyłem się w Łódzkim Technikum Mechaniki Precyzyjnej nr 4. Po trzech latach nauki i zdanym egzaminie, otrzymałem Dyplom Czeladniczy, który już uprawniał do wykonywania zawodu na własną rękę. Niestety to były bardzo trudne czasy dla zegarmistrzostwa, po kilku miesiącach zamknąłem swój pierwszy zakład w Piotrkowie i poszedłem do pracy w masarni. Tak, wiem, trochę mało precyzyjna praca… Potem było wojsko i wyjazd za chlebem zagranicę. I tu zaczyna się nowy etap mojej drogi zawodowej, mieszkałem wtedy w Rzymie, w czasie wolnym od pracy zwiedzałem, a było co zwiedzać. Pewnego dnia zobaczyłem ciekawą scenę: częściowo na ulicy, częściowo w zakładzie stał ciekawy mebel, wyglądał na stary i taki pięknie zdobiony, a przy nim dwóch czy trzech panów, jeden coś przykręcał, drugi malował… Usiadłem na krawężniku i przyglądałem się temu przez kilka dobrych godzin. To wtedy pomyślałem “ja to chcę robić w życiu”.
Czy to był przełomowy moment w Twoim życiu?
Można tak powiedzieć. Po powrocie do Polski wyruszyłem za głosem serca do Warszawy i oczywiście w poszukiwaniu pracy i… trudno w to uwierzyć na trzeci dzień znalazłem ogłoszenie w prasie “przyjmę do renowacji mebli”. Na spotkaniu pani prezes firmy powiedziała “zegarmistrza na etacie już mamy, ale mogę zaproponować naukę nowego zawodu” – i oto chodziło. Uczyłem się zawodu renowatora mebli, to niesamowita praca łącząca w sobie kilka zawodów na raz, bo i stolarza, politurownika, tapicera, pozłotnika, ślusarza, rzeźbiarza czy malarza. Chłonąłem naukę w tempie natychmiastowym, w ciągu trzech lat przeszedłem wszystkie działy ogromnej jak na tamte czasy pracowni zatrudniającej ponad 90 pracowników. Następnie przeszedłem jeszcze dwie pracownie, by w 1998 roku otworzyć swoją własną. W międzyczasie podjąłem współpracę z kilkoma zakładami zegarmistrzowskimi w Warszawie, wykonując dla nich renowacje skrzynek zegarowych oraz naprawy mechanizmów.
W którym roku rozpocząłeś działalność w Ręcznie?
W 2002 roku wyprowadzam się z Warszawy do Ręczna, kupuję dom przez telefon, mam nie lada wyzwanie- przetransportowanie olbrzymiej pracowni. Wynająłem tira, 25 osób pakowało pracownię na ciężarówkę przez 12 godzin, po czym druga ekipa w Ręcznie czekała do rozładunku. I tak pracownia zaczęła funkcjonować w nowym miejscu. Przez cały czas próbowałem łączyć dwie moje pasje w jedną: renowacja mebli i zegarmistrzostwo. Ostatecznie zapadła decyzja o przeprofilowaniu pracowni w pracownię renowacji zegarów w roku 2018 (po 20-tu latach działalności), wtedy też podjąłem decyzję o podejściu do Egzaminu Mistrzowskiego i ruszyły pierwsze warsztaty renowacji zegarów.
Jak wyglądają prowadzone przez Ciebie warsztaty?
Warsztaty które prowadzę, to forma nauki przez wspólnie wykonywaną pracę, dzielenie się doświadczeniem. Staram się przekazywać techniki, z których ja korzystam. W trakcie spotkań uczestnicy zapoznają się z narzędziami i ich obsługą, poznają materiały potrzebne do renowacji, skrzyń zegarowych. Uczestniczą w całym procesie przywracania zegara do służby. Spotykamy się regularnie raz w miesiącu na dwa dni, są to spotkania weekendowe. Ale i też prowadzę kurs tygodniowy w miesiącach letnich. Podczas tego kursu uczestnik wychodzi z zegarem całkowicie odnowionym przez siebie pod nadzorem prowadzących. Organizuje też warsztaty dla dokształcających się zegarmistrzów, pod kierunkiem wyspecjalizowanych instruktorów, między innymi warsztaty z obsługi tokarki zegarmistrzowskiej, pozłotnictwa czy zastosowaniu chemii w renowacji. W planach mamy jeszcze propozycje z dziedziny galwanotechniki oraz obsługi urządzeń do badania pracy mechanizmu zegarowego.
A jakie są Twoje marzenia, wyzwania na najbliższy czas?
Jednym z moich największych marzeń było zdanie egzaminu mistrzowskiego u mistrza Franciszka Wieganda w Tarnowskich Górach, który jest jednym z niewielu mistrzów budujących własne zegary. To marzenie spełniłem w listopadzie 2019 roku, zdając egzamin w pracowni Franciszka. Jedną z piękniejszych tradycji w rzemiośle jest chwila po zdanym egzaminie, gdy przechodzi się na “Ty” z innymi mistrzami i egzaminatorami, to wielkie wyróżnienie. W dość szybkim tempie w moim życiu pojawiły się nowe wyzwania, nowe możliwości i zaproszenia. Zostałem zaproszony do współtworzenia Festiwalu Zegarów i Zegarków w Łodzi, wraz ze Stowarzyszeniem Promocji i Rozwoju Zegarmistrzostwa. Dziś mam przyjemność stać na jego czele. Pojawiły się dzieci z okolicznych szkół, gdzie w ramach preorientacji zawodowej poznają zawód zegarmistrza w mojej pracowni. Staram się promować ten zawód przy każdej okazji. Rocznie przez pracownię przewija się kilkadziesiąt osób związanych z zawodem czy kolekcjonerów zegarów, uczestniczą w warsztatach, wykładach poświęconych zagadnieniom tej tajemniczej sztuki. Tak, celowo, użyłem słowa sztuki, bo gdzie w innym zawodzie znajdzie się tyle piękna i połączeń innych zawodów jak złotnik, designer, malarz, stolarz, ślusarz, kaletnik, odlewnik i wielu innych. Zegary są można powiedzieć piękną formą czasu. Piękno mechanizmu, jak i obudowy zachwyca wielu, od tych lubiących prostotę do tych lubujących się w wyrafinowanym zdobieniu z wykorzystaniem szlachetnych kamieni czy kruszcu.
Jak wygląda współczesne zegarmistrzostwo?
Współczesne zegarmistrzostwo to dwie drogi, jedna to niemalże laboratorium, czyste i surowe, bez zbędnych przedmiotów. Tu naprawia się i buduje zegarki wysokiej klasy. Jest duże zapotrzebowanie na zegarki współczesne o ciekawych kompilacjach mechanizmu. Ten rynek zawładnęła męska część społeczeństwa, wszak to jedyna męska biżuteria. Druga to pracownie pracujące nad zegarami i zegarkami historycznymi, gdzie przywraca się je do służby, i taką pracownię właśnie reprezentuję. Przez cały ten czas się dokształcam biorąc udział w spotkaniach z zegarmistrzami w kraju, jak i za granicą. Jedną z najlepszych metod kształcenia jest metoda warsztatowa. Dzielimy się wiedzą i praktykujemy jednocześnie, wspólna praca nad przedmiotem daje nie tylko wymierne korzyści w postaci wykonanej dobrze pracy, ale też dzielenie się sposobem postrzegania przedmiotu przez drugiego człowieka.
W swojej Pracowni organizowałeś Noc Muzeów – jak to wyglądało?
Wciąż szukam nowych wyzwań, ostatnio w ramach “Nocy Muzeów” zorganizowaliśmy wspólnie z uczestnikami warsztatów nocne zwiedzanie pracowni zegarmistrza . Było naprawdę sympatycznie, przy zapalonych pochodniach i ognisku przed pracownią. A w pracowni tylko zapalone lampki nad maszynami tworzyły magiczny klimat, co potwierdzili nocni odwiedzający. Ostatni wyszedł z pracowni o 1:30, więc już w niedzielę. Najpiękniejsze było pytanie 5-letniej Amelki “a ten zegar jak działa? “ i na koniec “mam fazę na zegary”.
Ty również – jak słychać – wciąż masz fazę na zegary?
Oj tak, o zegarach i pracy przy nich mógłbym rozprawiać godzinami. Dla mnie to pasja życia, a praca nad najbardziej nawet skomplikowanym mechanizmem jest formą medytacji, to mnie uspokaja, bo jestem cholerykiem i ADHD. Zegary nauczyły mnie pokory, szacunku do przedmiotów i pracy. A poznani ludzie na mojej drodze tylko ubogacili moje życie. Z tych spotkań narodziły się przyjaźnie.
Dokończ zdanie – mój plan na przyszłość to…?
Mieć siłę, by dalej móc dzielić się pasją i uczyć innych pięknego zawodu zegarmistrzostwa. Mam już parę nowych pomysłów i kilka w trakcie realizacji, ale o tym cicho sza, tajemnica zawodowa.
Dziękuję za rozmowę.
MWK
Polecamy