Grupa referendalna zakończyła zbieranie podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydenta Piotrkowa Trybunalskiego Krzysztofa Chojniaka. – 5500 to jest wymagane minimum podpisów żeby referendum mogło się się odbyć. Mamy ich jednak trochę więcej – powiedziała podczas dzisiejszej konferencji prasowej Agnieszka Chojnacka – pełnomocniczka grupy referendalnej.
Pełnomocniczka wnioskodawców mówiła podczas niedzielnego spotkania z dziennikarzami, z jakimi problemami mierzyła się grupa podczas zbierania podpisów. Jedna z osób zbierających podpisy straciła pracę, do innych pukali strażnicy miejscy.
Represje?
– Padliśmy ofiarą różnych działań, między innymi także ze strony magistratu. Padliśmy ofiarą pogróżek telefonicznych, nasi koledzy mieli nasyłaną do domu Straż Miejską, jedna osoba z naszej grupy straciła pracę, chociaż miała umowę na czas nieokreślony. Były także prowadzone działania masowej dezinformacji. Były wieszane ulotki na klatkach schodowych wszystkich bloków z informacjami, że jesteśmy oszustami domokrążcami, że zbieramy dane osobowe do niecnych celów. To nam bardzo utrudniało działanie, a jakby nie było, działamy demokratycznie, bo referendum jest jednym z narzędzi demokracji, które my jako Piotrkowianie, jako obywatele polscy wykorzystujemy. Mamy do tego konstytucyjne prawo i nikt nie może nam tego prawa odmówić czy zabronić. Oprócz tego, za pośrednictwem portali społecznościowych, stron urzędu miasta, były publikowane informacje do mieszkańców, żeby chronili swoje numery PESEL, ale również takie, że kto wspiera referendum, ten wspiera partię rządzącą. Wszystko to miało na celu utrudnienie nam działania, i utrudnienie skorzystania z prawa do demokracji. Jesteśmy niezadowoleni z rządów pana Chojniaka i dlatego egzekwujemy to prawo – mówiła Agnieszka Chojnacka, pełnomocniczka grupy.
Podziękowali za wsparcie
– Dziękujemy wszystkim którzy nas wspierali. Wszystkim mieszkańcom którzy zachęcali nas do tego, żebyśmy się nie poddawali, pomimo tych wszystkich trudności i niesprawiedliwości, nieprzyjemności które nas spotkały. Bardzo dziękujemy, bo to wsparcie jest dla nas bardzo ważne, bo robimy to dla was – zwróciła się do mieszkańców Piotrkowa Agnieszka Chojnacka.
Ile podpisów poparcia?
– Jesteśmy na finiszu. W przyszłym tygodniu będziemy chcieli pójść do Komisarza Wyborczego i złożyć komplet podpisów które mamy. 5500 to jest wymagane minimum żeby referendum mogło się odbyć. Mamy ich jednak trochę więcej. Karty poparcia cały czas do nas napływają więc jak już będziemy składać je u komisarza, to będzie oficjalnie wiadomo ile tych podpisów było – dodała Chojnacka.
Straciła pracę bo popiera referendum?
Jedną z osób która zaangażowała się w akcję referendalną, jest Natalia Babczyńska która twierdzi, że straciła pracę ponieważ zbierała podpisy w sprawie odwołania Chojniaka. Nasza rozmówczyni powiedziała, że wprawdzie oficjalnie rozstała się z byłym już pracodawcą „za porozumieniem stron”, to w rozmowie miała usłyszeć, że firma „nie chciała stać na drodze do jej kariery politycznej”.
– Dostałam w pracy wypowiedzenie z informacją, że mój pracodawca nie chce blokować mojej kariery którą robię po godzinach pracy. Mam wrażenie, że chciał (były pracodawca – przyp red.) odnieść się do tego, że jestem uczestnikiem czynnie zbierającym podpisy w sprawie referendum. W dokumentach taki powód nie jest wpisany, jednak jednoznacznie zostało mi to przedstawione, żebym sama podjęła dalsze kroki żeby zrezygnować z tej pracy. Nie będę tutaj wymieniała oczywiście nazwy firmy, ze względu na bezpieczeństwo pracowników i osób które podpisały się pod akcją w sprawie referendum. Mam nadzieję, że po tym wywiadzie, jeżeli to zostanie przez państwa opisane, mieszkańcy miasta przeczytają to wszystko i dowiedzą się, w jaki sposób stosowane są tutaj konsekwencje wobec ludzi, którzy biorą udział w akcji która jest zupełnie apolityczna. A czy pociągnę były zakład pracy do odpowiedzialności< na tę chwilę jeszcze tego nie chce zdradzać – powiedziała w rozmowie z nami Natalia Babczyńska.
Referendum mogłoby się odbyć już na początku czerwca.
Polecamy