Dla ilu filmowców debiutantów Piotrków okazał się przepustką do sławy i kariery ? Okazuje się, że dla całkiem sporej rzeszy. Wystarczy chociażby wymienić Juliusza Machulskiego, Tadeusza Chmielewskiego, Kalinę Jędrusik, Krzysztofa Krauzego czy Karolinę Rosińską. A to i tak nie wszyscy…
O tym, że Piotrków jest miastem filmowym nie trzeba już nikogo przekonywać. W poniższym artykule spróbujemy jednak udowodnić, że piotrkowskie plenery przynoszą szczęście tym, którzy wybierają je jako jedną z lokacji w swych filmowych debiutach. I mamy tu zarówno na myśli reżyserów, jak i aktorów. Co warte odnotowania dla większości z nich udział Piotrkowa w produkcji oznaczał sukces. I to nie byle jaki, zwykle owocujący znaczącymi i wybitnymi tytułami zapisanymi na stałe w dziejach rodzimej kinematografii.
A zaczęło się od Tadeusza i Ewy
Szczęśliwą passę dla debiutantów spod znaku X Muzy rozpoczął oczywiście Tadeusz Chmielewski w 1957 roku, realizując na Starówce słynną komedię „Ewa chce spać” (1957), o ślicznej, nieco naiwnej tytułowej Ewie, która szukając noclegu w pewnym mieście przeżywa szereg nieprawdopodobnych przygód i zaprzyjaźnia się z szajką rzezimieszków. Choć może wydawać się to niewiarygodne z uwagi chociażby na ogromny sukces filmu (m.in. Grand Prix VI Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w San Sebastian), jego fabułę, sposób realizacji i poprowadzenia aktorów przed kamerą, komedię „Ewa chce spać” nakręciło tak naprawdę dwóch debiutantów – reżyser Tadeusz Chmielewski(1927-2026) i scenarzysta Andrzej Czekalski(ur. 1930). Dwaj absolwenci wydziału reżyserii Łódzkiej Filmówki. Piotrkowski plener okazał się dla obojga niezwykle szczęśliwy. Po udanym debiucie rozwiązał się worek z kolejnymi sukcesami. Chmielewski na przestrzeni kolejnych dekad zasłynął jako twórca najbardziej znanych polskich komedii, tj. „Pikowy walet” (1962), „Gdzie jest generał?” (1964), „Jak rozpętałem II wojnę światową” (1970), „Nie lubię poniedziałku” (1971) czy „Wiosna panie sierżancie” (1974). Czekalski natomiast wpisał się w historię rodzimej kinematografii jako autor jednej z najbardziej awangardowych komedii „Ostrożnie yeti!” (1960), jest także współtwórcą sukcesu komedii „Mocne uderzenie” (1966) oraz polskiego serialu wszechczasów „Czterej pancerni i pies” (1968-1970), nakręconego wspólnie z piotrkowianinem, Konradem Nałęckim.
Piękna Basia
Obsypana nagrodami w kraju i zagranicą komedia „Ewa chce spać” zapoczątkowała również karierę aktorską ślicznej Barbary Kwiatkowskiej. To właśnie 17-letnia wówczas tancerka zespołu „Skolimów” i uczennica szkoły baletowej zagrała tytułową Ewę. Jak wspominali, bawiąc swego czasu w Piotrkowie twórcy filmu, Kwiatkowska nie miała żadnego przygotowania zawodowego, ale to właśnie jej naturalność, dziewczęcy wdzięk i nieświadoma zmysłowa kobiecość przyczyniły się do sukcesu komedii. Zresztą uwielbienie publiczności i przychylność krytyki tylko potwierdziły talent Kwiatkowskiej. Kilka lat po debiucie u Chmielewskiego była już uznaną aktorką, grającą u największych reżyserów i u boku najsłynniejszych aktorów w kraju i za granicą, m.in. u Andrzeja Wajdy, Andrzeja Munka, Janusza Morgensterna, René Clément’a czy Jaques Deray’a. Partnerowała m.in. Alain’owi Delonowi, Catherine Deneuve oraz Jean-Louis Trintignant’owi. Warto jeszcze wspomnieć, że dwa lata po debiucie kinowym aktorka została żoną samego Romana Polańskiego.
Pierwsza rodzima seksbomba
Komedia „Ewa chce spać” to także filmowy debiut królowej ekranu, pierwszej polskiej seksbomby – jak mawiała o niej Agnieszka Osiecka – i wielkiej skandalistki lat 60., czyli Kaliny Jędrusik (1931-1991). Aktorka nie tylko czarowała zmysłowym głosem w Kabarecie Starszych Panów, ale również wzbudzała wiele kontrowersji, m.in. nosząc przepastne dekolty, które tak bardzo burzyły gomułkowskie oficjalnie i urzędowo zalecane kobiece typy. Choć krakowską szkołę teatralną, obecną Akademię Sztuk Teatralnych, skończyła w 1953 roku (studiowała razem ze Zbyszkiem Cybulskim, Leszkiem Horodeckim i Bogumiłem Kobielą) i miała już za sobą role sceniczne m.in. w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, w Teatrze Narodowym w Warszawie oraz w Teatrze TV, to przed kamerę trafiła dość późno. Dopiero w 1957 roku. I było to właśnie w reżyserskim debiucie Tadeusza Chmielewskiego. Jędrusik zagrała tu niewielką, lecz bardzo dynamiczną rolę mieszkanki hotelu robotniczego, niejaką Biernacką. Od tego występu przed kamerą, która natychmiast można rzec „pokochała” Jędrusik, rozpoczęła się wielka kariera aktorki.
Specjalista od retro komedii
Najgłośniejszym debiutem reżyserskim, po debiucie Tadeusza Chmielewskiego, do jakiego przyczynił się Piotrków był bez wątpienia debiut Juliusza Machulskiego. Zabawną opowieść o tym, jak z iście mistrzowską wirtuozerią wpuścić „przekręciarza” w kanał, zatytułowaną „Vabank” (1981), która z miejsca podbiła serca polskich kinomanów, nakręcił wówczas 26-letni reżyser w Piotrkowie. Za plener wybrał m.in. ulicę Sieradzką, słynny „Złoty Róg” oraz galerię BWA. Do roli głównego bohatera kasiarza Kwinto wybrał zaś swego ojca Jana Machulskiego. Z racji młodego wieku okrzyknięto Juliusza Machulskiego „cudownym dzieckiem” polskiej kinematografii, a jego debiut, w roli reżysera i scenarzysty, uznano wówczas za najbardziej błyskotliwy w dziejach polskiego filmu. O Machulskim mawiano zjawisko w polskim kinie. Napisany przez niego jeszcze w czasie studiów scenariusz „Vabanku” zawierał wszystkie elementy, które po dołożeniu doń sprawnego warsztatu realizatorskiego zadecydowały o sukcesie komedii. Po pierwsze pomysł – „w filmie Machulskiego oryginalne i najzupełniej fantastyczne jest rozwiązanie skoku na bank, a przede wszystkim skomplikowany pomysł jak wpuścić łobuza w tzw. kanał. O ile program włamania jest rodem z amerykańskiego kina, o tyle ciąg pomysłów służących wpędzeniu owieczki – czy raczej wilka – w maliny mógł być wykoncypowany chyba tylko nad Wisłą, tyle w nim warszawskiego sprytu, dowcipu, inteligencji. Wykombinować przekonywująco włamanie do bankowego sejfu potrafią wszędzie, ale jak za takie włamanie posadzić właściciela banku, to już specjalność tutejsza” – zachwycała się ówczesna krytyka. I słusznie. „Vabank” dziś to klasyka, podobnie zresztą jak i kolejne filmy reżysera, tj. „Seksmisja”, „Kingsajz”, „Kiler” czy „Vinci”.
Crazy komedia
Inny nie mniej znany i uznany reżyser, którego kinowy debiut związany był z trybunalskim grodem to Krzysztof Krauze (1953-2014). Szerokiej publiczności był znany jako twórca takich tytułów jak: „Dług”, „Mój Nikifor” czy „Plac Zbawiciela”. Niemniej swój pierwszy wielkoekranowy film „Nowy Jork czwarta rano” (1987) zrealizował w piotrkowskich plenearch, m.in. na terenie dawnego aresztu śledczego przy Wojska Polskiego. Ta nieco nierzeczywista crazy komedia w czeskim stylu, opowiadająca historię pięknej barmanki i przebywającego na przepustce więźnia (w tej roli Janusz Józefowicz), którzy planują napad na furgon przewożący pieniądze, otrzymała nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 1988 roku w kategorii najlepszy debiut. Co ciekawe, sam reżyser swój kinowy debiut uznawał raczej za porażkę niż sukces. „Czy jestem zadowolony z tego filmu? Dzisiaj widzę, że mógłby być lepszy. Nawet ja bym go zrobił lepiej. Ale to jest jego jedyna wada. Reszta – same zalety: apolityczny, niemoralny, seksualny, czasami głupi…”. – mówił w jednym z wywiadów.
Pamiętny Janosik też zaczynał w Piotrkowie
Udziałem w dramacie „Potem nastąpi cisza” (1965) nakręconym w Piotrkowie zaczynał ekranową karierę również Marek Perepeczko (1942-2005). Choć w wielu notkach biograficznych aktora, absolwenta warszawskiej PWST i Studia Poetyckiego Andrzeja Konica, można znaleźć wzmiankę, że debiutował epizodyczną rolą zbójnika w „Popiołach” Andrzeja Wajdy, to tak naprawdę filmowym debiutem Perepeczko był, realizowany w tym samym czasie, co „Popioły”, dramat wojenny Janusza Morgensterna. Reżyser tak wspominał pierwszą filmową rolę aktora: „Był zdolny i pracowity. No i przystojny, dziewczyny się za nim oglądały. Ale co najważniejsze był otwarty, słuchał uwag, próbował zagrać coś inaczej, niesztampowo. Dobrze mi się z nim pracowało, więc później zaproponowałem mu epizod Malutkiego w Kolumbach.”. Podobnie młodego wówczas aktora zapamiętali piotrkowscy statyści. „Na pewno nie zachowywał się jak gwiazda, nie miał w sobie nic gwiazdorskiego” – wspomina, prosząc o nie podawanie jej nazwiska jedna z piotrkowskich ówczesnych statystek. I dodaje: „Miałam możliwość zagrania z nim w jednej ze scen, która rozgrywała się na Rynku. Razem ze mną był starszy pan. To była scena pożegnania. Perepeczko wysiadał z wojskowej ciężarówki i żegnał się z oddziałem, z którym podróżował. Po zakończeniu ujęcia wszyscy byliśmy już mocno zmęczeni. Pamiętam, jak w pewnym momencie Marek Perepeczko zwracając się do nas powiedział: No tak, Wy już na jakiś czas macie dość dorożki, a ja dość pożegnań. On jednak się nie skarżył. Dla niego to była praca, którą musiał wykonać najlepiej jak potrafił, i tak też zrobił.”. Po filmie Morgensterna przyszły wspaniałe kreacje m.in. w „Panu Wołodyjowskim”, „Polowaniu na muchy”, „Brzezinie”, serialu „Janosik” czy ekranizacji „Wesela”.
Agata i Justine
Szumne aktorskie debiuty, do których po 1989 roku przyczynił się Piotrków to debiuty kobiece: Karoliny Rosińskiej i Anny Cieślak. Pierwsza, notabene urodzona w Piotrkowie, jeszcze jako licealistka zagrała w 1993 roku tytułową rolę w głośnym „Uprowadzeniu Agaty”. Wzorowany na aferze ucieczki z domu córki wicemarszałka Sejmu I kadencji Andrzeja Kerna reżyserski powrót po latach Radosława Piwowarskiego wzbudził wiele kontrowersji. Do dziś zresztą nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy obraz powstał na polityczne zamówienie i miał zdyskredytować osobę Kerna w oczach opinii publicznej, skoro reżyser przyznał się do współpracy z SB. Niemniej nakręcony m.in. na piotrkowskiej ulicy Farnej melodramat otworzył drogę do kariery Karolinie Rosińskiej, która następnie zagrała m.in. w norweskim „Kolosie”, niemiecko-węgierskim dramacie „Śmierć w płytkiej wodzie” czy rodzimej komedii „Poranek Kojota”. Druga z wymienionych aktorek, Anna Cieślak, już jako absolwentka krakowskiej akademii teatralnej zagrała tytułową rolę w polsko-luksemburskim dramacie Wenezuelczyka Franco de Pena „Masz na imię Justine” (2004). Poruszający kwestie handlu kobietami w środkowej Europie przejmujący i szokujący obraz, którego część scen pasażowych powstała na piotrkowskiej ulicy Rycerskiej, Szewskiej, placu Czarnieckiego i Rynku Trybunalskim o mało nie został luksemburskim kandydatem do Oskara. Krytyka o kreacji Cieślak wypowiadała się bardzo przychylnie, chwalono aktorkę m.in. za to, że wydobyła z swej postaci wewnętrzną żywotność, siłę oporu i zdolność do inteligentnej gry. Obecnie aktorka ma na swoim koncie rolę w takich produkcjach jak „Karol, człowiek który został papieżem”, „Dlaczego nie!”, „Generał Nil” oraz „Szadź”.
Na zakończenie nie sposób nie zadać pytania – Drodzy czytelnicy czy udało nam się przekonać Was, że Piotrków to wyjątkowo szczęśliwy plener filmowy dla debiutantów? I przy okazji nasuwa się nam jeszcze jedno pytanie. Czy lista debiutów z Piotrkowem w tle powiększy się jeszcze o kolejne nazwiska? Tu odpowiedzi będziemy mogli udzielić dopiero za kilka lat, pod warunkiem, że filmowcy nadal będą tak chętnie odwiedzać prastary trybunalski gród.
Tekst: Agnieszka Szóstek
Foto: Wikimedia Commons/domena publiczna, Jerzy Korczak-Ziołkowski, Agnieszka Szóstek
Polecamy