W piątek (31.01) przed południem, dostaliśmy informację, że na osiedlu Wyzwolenia w Piotrkowie prawdopodobnie doszło do ogromnego pożaru. Później okazało się, że to zupełnie inna sprawa.
– Wyszedłem z klatki i nie widziałem końca bloku – mówi pan Artur, mieszkaniec bloku przy ul Działkowej. – Było tak gęste zadymienie, że nie widać było działek. Myślałem że to jakiś wielki pożar! – dodaje mężczyzna.
Na ogromne zadymienie całej okolicy skarżyli się także rodzice dzieci, które uczęszczają do SP 11. – Moja córka zaczęła się niemal dusić na lekcji. Bardzo kaszlała.. Okno było otwarte, a nauczycielka nie zdążyła go zamknąć – mówi mama jednej z uczennic „jedenastki”.
Okazało się, że to nie pożar, ale właściciel jednej z firm zlokalizowanych przy ul Sulejowskiej, napalił w piecu.
Na miejscu była także Straż Miejska, która otrzymała wezwanie w tej sprawie. – Nasi funkcjonariusze nie stwierdzili, żeby właściciel pieca palił śmieci lub inne niedozwolone rzeczy. Doszło do przyduszenia ognia, dlatego powstało takie zadymienie. Będziemy sprawdzać jakie urządzenie znajduje się w tym miejscu i czy spełnia ono wymogi tak zwanej uchwały antysmogowej. Przeprowadzone do tej pory kontrole, nie wykazały, żeby w tej nieruchomości palono inne rzeczy niż węgiel i drewno, które są dozwolone – wyjaśnia Jacek Hofman komendant Straży Miejskiej w Piotrkowie Trybunalskim.
O godzinie 11:57 czujnik jakości powietrza zlokalizowany w tej okolicy, wskazał ogromne przekroczenia szkodliwych substancji w powietrzu. System mówił o „ekstremalnie dużym zanieczyszczeniu”. Pył PM10 przekroczony był o 1280%, a PM2,5 o 2099%.
Polecamy