Lekarz w ośrodku zdrowia w Gomulinie odmówił stwierdzenia zgonu swojego pacjenta zadeklarowanego w poradni „Wola-Med”, bo ten przez ostatnie 4 lata nie był u lekarza. Według relacji rodziny, medyk powiedział, że gdyby mężczyzna był u niego na wizycie w ostatnich trzech miesiącach, to „z chęcią wypisałby kartę zgonu”. Rozumiem, że to błąd 62-latka, że raczył przez ten czas nie chorować! Rodzina nie wiedziała co począć, więc zadzwoniła po policję. Przybyli na miejsce funkcjonariusze jeszcze raz proszą tego samego lekarza o wizytę w domu mężczyzny i stwierdzenie zgonu. Lekarz kolejny raz odmawia. W rezultacie policja we własnym zakresie „organizuje” innego lekarza, przywozi go z Piotrkowa, by ten mógł stwierdzić zgon 62-letniego mieszkańca Gomulina.
– Kiedy poszłam do poradni, pan doktor kazał pielęgniarce przynieść kartę mojego brata. Po chwili powiedział, że nie może iść do niego, ponieważ brat nie był u lekarza od 4 lat. Po co miał iść, skoro czuł się zdrowy?! Lekarz mi powiedział, że gdyby brat był u niego jeszcze 3 miesiące temu, to on by chętnie pojechał i stwierdził zgon. No ale jak się czuł dobrze, to po co miał chodzić po lekarzach? – pyta siostra zmarłego Zbigniewa Wiewióry. – Lekarz powiedział mi jeszcze, że gdyby to była noc, to mogłabym zadzwonić po pogotowie, w nocy pewnie by przyjechali, ale teraz (rano), to pogotowie pewnie nie przyjedzie. Od tego jest policja. Policja ma swoich lekarzy, więc niech oni to załatwią – relacjonuje rozmowę z lekarzem siostra zmarłego. – Mam ogromny żal do lekarza, że tak postąpił – dodaje kobieta.
Bezradna kobieta w końcu wzywa policję. Przyjeżdża patrol z Piotrkowa. Ujawniają zwłoki w domu denata. Już na pierwszy rzut oka widać, że zgon nastąpił bez udziału osób trzecich, czyli naturalny. Policjant pojechał do poradni lekarskiej, ale lekarza już nie było. Podczas telefonicznej rozmowy, mundurowy usłyszał to, co siostra pana Zbigniewa. – Wiem, że policjant mówił lekarzowi, że nie ma udziału osób trzecich i że zgon jest naturalny. Lekarz odpowiedzieć miał, że i tak nie przyjedzie. Policjanci powiedzieli mi, że sporządzą odpowiednia notatkę. – Potwierdzam, że takie zdarzenie miało miejsce. Policjanci byli na miejscu, ale także im lekarz odmówił przyjazdu do zmarłego. Sprawdzimy dokładnie, czy lekarz miał prawo by odmówić przyjazdu – powiedziała w rozmowie z nami asp. Ilona Sidorko z Komendy Miejskiej Policji w Piotrkowie.
Udaliśmy się do poradni w Gomulinie. Niestety lekarza nie było na miejscu, a pielęgniarki nie czuły się upoważnione, by rozmawiać z dziennikarzami. Po telefonie do poradni w Bełchatowie (gdzie także przyjmuje nasz medyk), okazało się, że nie chciał on z nami rozmawiać. Zostaliśmy poproszeni o kontakt z rzeczniczką prasową firmy, w której lekarz jest zatrudniony. W nadesłanym do redakcji mailu czytamy: „Lekarz interpretując przepisy zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą i doświadczeniem, nie podjął się wypisania karty zgonu, ponieważ był przekonany, iż jest do tego niewłaściwą osobą. Nie były znane wszystkie okoliczności, istotne do podjęcia decyzji tego rodzaju. Wdrożymy odpowiednie procedury, które będą zapobiegały takim zdarzeniom w przyszłości” – pisze do nas Beata Korzeniewska z firmy Neuca.
Przepisy w tej kwestii są niejednoznaczne. Nie ma paragrafu, który konkretnie wskazuje tego, kto powinien wypisać kartę zgonu. Skontaktowaliśmy się zatem z łódzkim oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia z pytaniem, czy lekarz postąpił zgodnie z prawem. W odpowiedzi czytamy między innymi: „Stwierdzanie zgonu nie regulują przepisy prawa Narodowego Funduszu Zdrowia, a odrębne przepisy. (…) Stwierdzanie zgonu należy do zadań każdego lekarza udzielającego świadczeń opieki zdrowotnej, nie tylko lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Artykuł 43 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty (…) przyznaje lekarzowi kompetencję do stwierdzenia zgonu i wystawienia karty zgonu” – informuje Magdalena Góralczyk z Działu Rzecznika Prasowego ŁOW Narodowego Funduszu Zdrowia.
Idziemy dalej. Okręgowa Izba Lekarska w Łodzi, ustami swojej rzeczniczki Joanny Barczykowskiej -Tchorzewskiej, mówi: „Przepisy, które regulują tą procedurę pochodzą sprzed 50 lat i nie są dostosowane do obecnych czasów i obecnego systemu ochrony zdrowia. Mowa o Rozporządzeniu Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 3 sierpnia 1961 r. w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyny, które reguluje kto i kiedy powinien stwierdzić zgon. W par. 2 czytamy, że wystawienie karty zgonu jest obowiązkiem lekarza, który ostatni w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń leczniczych. Przez przestarzałe i niejasne przepisy odpowiedzialność za tę czynność jest rozmyta pomiędzy lekarzy rodzinnych oraz tych zatrudnionych w pogotowiu ratunkowym i szpitalach. O powołanie instytucji koronera we wszystkich powiatach od wielu lat walczy samorząd lekarski, wielokrotnie apelując o to do Ministerstwa Zdrowia. Takie rozwiązanie pozwoliłoby uniknąć wielu trudnych dla lekarzy i przede wszystkim rodzin pacjentów sytuacji”.
Na koniec
To, że przepisy są anachroniczne i niejasne, a nawet nie wskazują konkretnie, że to wspomniany przez nas lekarz być może powinien wydać kartę zgonu, nie znaczy, że nie mógł on tego zrobić. Niezwiązany ze sprawą lekarz, któremu opisywaliśmy całą sprawę, jasno stwierdził, że moralnym obowiązkiem lekarza z Gomulina było obejrzeć zmarłego pacjenta (za którego poradnia przez ostatnie lata pobierała składki) i wydać rodzinie kartę zgonu. Nie jest winą zmarłego, że przez ostatnie lata cieszył się na tyle dobrym zdrowiem, że nie musiał się leczyć. Rzeczniczka Okręgowej Izby Lekarskiej wspomniała o funkcji koronera. Powiat piotrkowski od kilku lat ma podpisane umowy z lekarzami, którzy w podobnych sytuacjach, jak ta opisywana, mogą jechać i stwierdzić zgon, wydając dokumenty potrzebne do pochówku. Procedura taka uruchamiana jest jednak wtedy, kiedy do śmierci dojdzie w miejscu publicznym, albo personalia denata nie są znane. W opisywanej sytuacji wiadomo kim był zmarły, a do ujawnienia zwłok doszło – co też ważne – w godzinach pracy poradni lekarskiej, do której zadeklarowany był pan Wiewióra. To dobrze, że poradnia lekarska deklaruje: „Wdrożymy odpowiednie procedury, które będą zapobiegały takim zdarzeniom w przyszłości”, bo mamy nadzieję, że podobne sprawy w przyszłości nie będę miały miejsca.
Polecamy