„Doceniając przeszłość dla przyszłości”, radni Rady Miejskiej w Wolborzu, 28 czerwca br., jednogłośnie przegłosowali uchwałę nadającą stadionowi miejskiemu imię zmarłego w ubiegłym roku Karola Bińka.
Pan Karol urodził się 29 lipca 1949 r. w Wolborzu jako najmłodsze z trójki dzieci Piotra i Walerii Bińków. Brat, Zdzisław, starszy był o 13 lat; siostra, Zofia, o 4. Gdy ojciec rodziny otrzymał posadę kościelnego w miejscowej parafii, państwo Bińkowie zamieszkali w podwórzu za wikariatką, w budynku domu parafialnego mieszczącego m.in. salkę katechetyczną.
Starszy brat imponował Karolowi. Gdy chłopak miał kilka lat, Zdzisław był już wziętym piłkarzem Szczerbca, później trenerem, a w 1969 r., przez rok, prezesem klubu. Dlatego młody Karol też ganiał za piłką. Żeby jednak nie wywalić wielebnemu okna, chodził na łąki zwane „Pasieka”, ciągnące się między Wolborzem a Bogusławicami. Prowadzi tam ul. Mickiewicza, na rogu której do dziś stoi wiekowy dom rodzinny Stefana Wojciechowskiego, „kolegi z podwórka”, a później z drużyny. Nawiasem pisząc, w latach 80. i na początku 90., na tych samych łąkach pierwsze lekkoatletyczne kroki stawiali Waldek i Piotrek Goszczowie. Później nastoletni Karol zapisał się do Szczerbca i zaczął, pod okiem brata, profesjonalne przygotowania z drużyną. Jako strzelec zadebiutował spektakularnie w wieku 19 lat w sezonie jesiennym 1968 r., ładując do siaty dwie z trzech bramek strzelonych tomaszowskiemu klubowi RKS Lechia. Trzecią bramką dobił rywala Ryszard Rutkowski. Prócz wymienionych bohaterów spotkania, zespół Szczerbca grał w składzie: Andrzej Cichosz, Karol Wangert, Zdzisław Biniek, Benedykt Stefański, Jan Szustorowski, Szymon Kozłowski, Stefan Durski, Stanisław Wójciński i Jan Szczepanik. Przed tym meczem drużyna wygrała serię spotkań o mistrzostwo klasy B, pokonując silne zespoły LZS Niechcice 6:0, KKS Koluszki 7:1, K.S. Stal Niewiadów 2:1, dzięki czemu finalnie uplasowała się na drugim miejscu w tabeli. Niestety runda jesienna 1969 r. wypadła słabo. O kilku zawodników upomniała się armia, dlatego Zdzisław Biniek, pracujący w dodatku poza Wolborzem, stanął przed problemem skompletowania drużyny. W rezultacie postanowił wycofać się z czynnego uprawiania sportu. Mimo to, piłkarze Szczerbca nieco lepiej zaprezentowali się wiosną 1970 r.
W 1964 r. Karol Biniek ukończył wolborską podstawówkę, trzy lata później szkołę zawodową o profilu budowlanym w Piotrkowie, a w 1972 r. technikum budowlane w Tomaszowie Maz. Jednak pod koniec lat 60. również i on stanął na komisji WKU, gdzie o dziwo… otrzymał kategorię zwalniającą go ze służby wojskowej. Ponoć stwierdzono jakieś problemy z tarczycą, co może budzić zdumienie, ponieważ poborowy grał świetnie także w koszykówkę i tenisa stołowego (mistrzostwo powiatu piotrkowskiego w 1972 r.), których sekcje funkcjonowały przy T.S. Szczerbiec.
W 1971 r. ustalono, że główne uroczystości 50-lecia sportu w Wolborzu odbędą się 28 maja 1972 r. Do tego czasu, w rundzie wiosennej, na siedem rozegranych spotkań piłkarze Szczerbca wygrali pięć i zremisowali dwa. Kronika klubu podkreśla, że Karol Biniek, obok Stefana Durskiego, Karola Wangerta, Aleksandra Książszczaka, Ryszarda Rutkowskiego i debiutującego Stefana Wojciechowskiego był jednym z ważniejszych autorów tego sukcesu. Co ciekawe, w międzyczasie, 1 maja, piłkarze Szczerbca rozegrali też mecz między sobą – kawalerowie (wśród nich jeszcze Karol) przeciw żonatym. Wynikiem 3:2 etos zwyciężył nad erosem pracy, potwierdzając słuszną tezę antropologii marksistowskiej o wstrzemięźliwości płciowej w drodze budowy socjalizmu (żart). Niemniej w meczu wieńczącym obchody 50-lecia klubu, chłopaki potwierdzili świetną dyspozycję, wygrywając 5:4 z drugim historycznym przeciwnikiem Szczerbca, KS Włókniarz Moszczenica. Warto podkreślić, że Włókniarz był wtedy w klasie A, podczas gdy Szczerbiec o klasę niżej. Oczywiście wśród zdobywców bramek był Karol. Strzelali także Aleksander Książszczak, Stanisław Wójciński i Tomasz Szumieł. Niestety w ferworze zaciętej walki wolborzanie walnęli sobie także jednego „samobója”.
Pracę zawodową pan Karol rozpoczął na początku lat 70. w piotrkowskim Sigmateksie. – Mniej więcej w tym czasie tato miał też krótki epizod gry w trzecioligowej Polonii Piotrków, a ówczesną klasę okręgową można byłoby porównać do obecnej czwartej ligi. Innymi słowy, rozwarstwienie rozgrywek było mniejsze niż jest w tej chwili – mówi syn Karola, Piotr. – Tak, ale nie wszyscy go tam dobrze przyjęli, bo to był chłopak ze wsi, więc… – urywa wymownie Wiesława Biniek, żona pana Karola.
Z Sigmatekstu były piłkarz Polonii przeszedł do Gminnej Spółdzielni „Samopomoc chłopska” w Wolborzu, gdzie rozpoczął pracę na stanowisku kierownika usług budowlanych. Żona wspomina, że podlegały mu też inne działy (piekarnia i kuźnia). Jednocześnie w tym samym 1973 r. wolborski klub awansował do A klasy. „Na decydujący o awansie mecz Szczerbca z LZS Niechcice przybyli niemal wszyscy mieszkańcy Wolborza z transparentami i orkiestrą dętą straży pożarnej. Radość była tym większa, gdyż piłkarze Szczerbca w końcowej fazie rozgrywek grali nie tylko ambitnie lecz także dobrze” – donosił 3 lipca 1973 r. „Głos Robotniczy”, wymieniając na pierwszym miejscu składu mistrzowskiego zespołu grającego w ataku Karola Bińka. Ten wielomeczowy sukces był jednakowoż wspólny i należał także do Stefana Wojciechowskiego, Stanisława Wójcińskiego, Zygmunta Uszcza, Piotra Owsika, Stefana Durskiego, Andrzeja Zająca, Aleksandra Książszczaka, Krzysztofa Gieszcza, Tomasza Szumieła, Ryszarda Rutkowskiego, Lecha Rutkowskiego, Karola Wangerta, Czesława Woźniaka, Władysława Wójcińskiego, Alfreda Sambora, Stanisława Jagodzińskiego, Bogdana Adamusa, Andrzeja Łaskiego, Franciszka Sipy i Zygmunta Łuszcza. Zespół do zwycięstwa poprowadził niezawodny Zdzisław Biniek.
W sezonie 1972–1973, gdy Szczerbiec wszedł do A klasy, wymogiem było posiadanie także drużyny juniorów. Jednym z nich był Paweł Zając. – Karol grał bardzo dobrze – wspomina. – Umiał piłkę nie tylko świetnie przyjąć, ale i uderzyć. Miał niesamowite uderzenie! Jak już mu piła weszła, to…
W 1974 r. pan Karol ożenił się, a w listopadzie tego roku urodziły mu się bliźniaki – Piotr i Arkadiusz. Państwo Bińkowie mieszkali tam, gdzie wcześniej rodzice pana młodego. Następnie kupili działkę na końcu ul. 1 Maja, wybudowali własny dom, dokąd przeprowadzili się w 1979 r. Pani Wiesława ciepło wspomina ks. Sochę, który, mimo iż młodzi nie byli zawodowo związani z Kościołem, pozwolił małżeństwu do czasu wyprowadzki przez kilka lat mieszkać w domu parafialnym.
W połowie lat 70. obowiązki życia rodzinnego i praca zawodowa wykluczyły wprawdzie czynne uprawianie sportu, ale nie kontakt z klubem i środowiskiem sportowym (nie tylko piłkarskim) Wolborza i regionu. Od 1981 r., przez 24 lata, pan Karol był prezesem Szczerbca, a także inicjatorem powstania i budowniczym nowej siedziby klubu. Na przestrzeni tych lat grał rekreacyjnie w tenisa stołowego, kręgle, koszykówkę, warcaby. Brał udział w popularnej w latach 80. rywalizacji międzyzakładowej, a później także samorządowej w piłce nożnej (rozgrywki majowe), strzelectwie, a nawet – co dziś może budzić uśmiech – żonglowaniu piłką, rzucie piłką lekarską do tyłu i zza głowy w przód, a nawet rzucie lotką, zdobywając czołowe lokaty. Cenił zdrową, uczciwą rywalizację i był ceniony. Przez dwie kadencje (w latach 1984–1988 i 1988–1992) wykonywał mandat radnego Gminnej Rady Narodowej w Wolborzu. – Czasami żartowałam – mówi pani Wiesława – ty tylko żyjesz tym sportem. Gdzie rodzina, gdzie miłość do rodziny? – Nie, nie – odpowiadał. – Wy jesteście pierwsi, sport jest drugi, a później praca.
Wobec narastającego kryzysu gospodarczego w Polsce końca lat 80. i przemian ustrojowych lat 1989–1990, pan Karol postanowił założyć własną firmę budowlaną. Przeszli do niej także niektórzy jego dotychczasowi współpracownicy z Gminnej Spółdzielni. W kraju trwała bolesna transformacja gospodarcza. Pierwsze zachwyty dopiero co odzyskaną wolnością polityczną, szybko ustąpiły miejsca rozgoryczeniu i społecznej frustracji. W zakładach pracy rozpoczęły się masowe zwolnienia. W zgodnej relacji moich rozmówców, byłych zawodników Szczerbca, Karol Biniek nigdy nie pozostał obojętny na ludzką krzywdę. W miarę możliwości, które rosły wraz z rozrastającą się firmą, w ten czy inny sposób zawsze potrafił pomóc. Zatrudnienie znalazło u niego wielu byłych i czynnych piłkarzy wolborskiego klubu (w szczytowym okresie ponad dwudziestu). Wspominają go jako człowieka bardzo kontaktowego i otwartego, który właściwie ze wszystkimi miał dobre lub bardzo dobre relacje; pracodawcę wymagającego, ale sprawiedliwego.
Karol Biniek ostatnie 9 lat zmagał się z chorobą, jednak przez cały ten czas był aktywny i aktywnością zarażał. Przyjeżdżał na mecze, doglądał firmy, dbał o ludzi, dla których do końca potrafił być człowiekiem.
Polecamy