Chwile grozy przeżyło dwóch skoczków spadochronowych w piotrkowskiej strefie zrzutu. Mało brakło, a skok mógł zakończyć się śmiercią. Do zdarzenia doszło w środę przed południem. Instruktorowi skaczącemu w tandemie, nie otworzył się główny spadochron. Skoczkowie musieli ratować się spadochronem zapasowym.
Na razie nie wiadomo dlaczego nie otworzył się główny spadochron. Z relacji świadków wynika, że poplątały się linki czaszy, i ta nie mogła się rozwinąć. Chwilę przed upadkiem, instruktor otworzył zapasową czaszę i ta umożliwiła w miarę bezpieczne lądowanie.
Zazwyczaj w takich przypadkach winna jest osoba która składała spadochron po poprzednim skoku.
Na stronie internetowej piotrkowskiej strefy zrzutu, przeczytać możemy:
Czy to jest bezpieczne?
Zdecydowanie tak! Skaczemy na nowoczesnym sprzęcie, mającym wiele zabezpieczeń. Oprócz głównego spadochronu jest jeszcze drugi, zapasowy, na (bardzo mało prawdopodobny) wypadek awarii głównego. Do spadochronu podłączony jest niewielki komputer, analizujący na bieżąco przebieg skoku i w razie potrzeby otwierający spadochron na bezpiecznej wysokości…
Foto: FB/Krzysztof Pawlak
Polecamy