Cz. 2. Janusz i kobiety.
Modelkami były przeważnie studentki. Szwagier powtarzał Jankowi, że za młode dla niego. Ten jednak nie słuchał, bo kto by na jego miejscu słuchał…?
– Często obecne były w naszych rozmowach kobiety – mówi Tomasz Olejnik – których temat wracał raz po raz. Jednak najwyraźniej Jankowi nie szła ta karta. Drobniejsze niepowodzenia, owszem, może i go bolały, ale wszystkich razem nie odczuł tak, jak jednego, które dotknęło go do żywego. Miała na imię Ania, nazwiska nie pamiętam. Wróżyłem, że nic dobrego z tej znajomości nie będzie, i faktycznie… Raz się rozstali, po czym wrócili do siebie. Zaczęli się na nowo spotykać, chociaż nie wiem, jak częste były te spotkania, skoro w naszych absolutnie mu nie przeszkadzały. Raz, czy dwa, Ania była w naszym towarzystwie. Wydała mi się skromną dziewczyną, ale nie ufałem jej i przeczuwałem, że zgnoi Janka, co zresztą niebawem nastąpiło. Jasiu popadł w wielką depresję, próbował nawet coś sobie zrobić, dlatego musiałem mocno się nim zająć i przypilnować, by mu jakieś głupoty nie strzeliły do głowy. Przeprowadziliśmy wiele rozmów. Próbowałem tłumaczyć, racjonalizować. Doprawdy, sam jednak nie rozumiałem, dlaczego te dziewuchy tak go zlewały. No, może i nie był filmowym amantem, ale przecież ilu jest takich facetów i nie mają żadnych problemów z kobietami, a przynajmniej nie aż takie. Być może Jasiu był nazbyt wylewny, poświęcał się dla nich, robił prezenty…, bo trzeba przyznać, że miał gest. One zaś nie potrafiły tego docenić lub zwyczajnie go wykorzystywały. W każdym razie był to problem dla Janusza nierozwiązywalny. Spotykaliśmy się często do 1988 r., kiedy to jeszcze Janek robił zdjęcia na moim ślubie. Później widywaliśmy się już tylko okazjonalnie, bo gdy ma się już żonę i rodzinę…
Przypadkiem, bo przez córkę Dariusza Krasonia – Marię, studentkę stomatologii, Janusz poznał jej koleżankę z roku, Małgorzatę. Była końcówka lat 80. Płomienny romans 35-letniego mężczyzny i młodej studentki (lub jego o nim wyobrażenie…) trwał jednak krótko, bo raptem rok, może półtora, by później boleśnie się rozwiać. Daremne okazały się rozpaczliwe zabiegi Janusza zatrzymania przy sobie Małgorzaty. W 1993 r. dziewczyna skończyła studia, wyszła za mąż i wyjechała. Bogdan Marut i Dariusz Krasoń zgodnie twierdzą, że był to cios, po którym Janusz nie mógł się pozbierać. Wiązał z nią duże nadzieje…. – Od tamtej pory Jasiu zrobił się trochę dziwny, bo zapewne zaczął sobie roić, że już nigdy nie dane mu będzie żyć tak, jak chciał – mówi Marut.
Inaczej na to wydarzenie, ale też na wszystkie podobne, zarówno wcześniejsze jak i późniejsze, każe spojrzeć historia, która rozegrała się mniej więcej w tym samym czasie. Włodzimierz Bąkowski opowiada, że Janek zakochał się strasznie w nauczycielce piotrkowskiej szkoły muzycznej, Grażynie Baranowskiej (wówczas Klimczak). – Piękna kobieta! – mówi. – No więc nosił jej kwiaty, spotkali się parę razy, ale gdy on już uważał, że wszystko idzie w najlepszym kierunku, ona się z tego wycofała.
– Nic takiego nigdy nie miało miejsca! – mówi z nieukrywanym zdziwieniem Baranowska. Owszem, Janusz przychodził do szkoły muzycznej, ale nigdy nie spotkaliśmy się na żadnej randce. Wyraźnie zaskoczona kobieta wprawdzie ciepło wspomina Janka, dodaje jednak, że w jej odczuciu był jakiś dziwny, sprawiał wrażenie zakompleksionego.
Być może sytuacje te w jakiejś mierze wynikały z faktu, że pod koniec lat 80. Dybkowski był również ekonomicznie przygotowany na założenie rodziny. – Wprawdzie uposażenie na etacie dziennikarza było marne i stanowiło tylko rodzaj zabezpieczenia na wypadek choroby, to główny dochód był z „wierszówki”, a w przypadku fotoreportera z tytułu honorariów za prawa autorskie do zdjęć – wspomina Andrzej Kobalczyk. Innymi słowy, zawód dziennikarza był jednym z nielicznych w PRL-u, gdzie pracowało się na akord, choć i dziś jest kiepsko opłacany.
Ale Janusz miał również inne, znacznie bardziej intratne źródło dochodu. – Pod koniec lat 80., korzystając z faktu, że moloch gospodarki centralnie planowanej chylił się do upadku, otworzyłem firmę zajmującą się zabezpieczeniami przeciwpożarowymi – mówi Bogdan Nowak „Jogi”. Problem, ale i zaleta sytuacji polegały na tym, że w tym czasie w sklepach były pustki. Zaproponowałem więc Januszowi układ: „masz znajomości, powiązania, załatw mi środek do ognioodpornego impregnatu drewna. Jeśli mi pomożesz, to przez dwa lata będziesz miał 20 proc. udziału w wygenerowanych przeze mnie zyskach, nie robiąc zupełnie nic”.
– Janusz z chęcią przystał na to i dzięki koleżeńskiej umowie miał naprawdę dużo pieniędzy. Wkrótce jednak PRL się skończył, nastało nowe i każdy mógł mieć, co chciał, jeśli tylko miał pieniądze, więc trzeba było zwinąć interes – dodaje „Jogi”.
W połowie lat 90. Dybkowski po raz ostatni zakochał się na zabój. Miał 42 lub 43 lata. – To było z pewnością przed 1998 r. – mówi Sławomir Sowa. Studentka, kandydatka na „Miss Polonia” mieszkała w Łodzi, chyba przy Placu Wolności – dodaje Marian Zubrzycki. Izydor Młoczkowski pamięta, jak Janusz z entuzjazmem mu opowiadał, że wybiera się do niej. – Ktoś miał go zawieźć. Być może coś tam nawet razem planowali z tą panienką. Ale, gdy nadszedł czas wakacji, ona pojechała sobie na wczasy z innym. Niezręcznie mi było powiedzieć mu w twarz, by dał sobie z nią spokój, bo „nabija go w butelkę”. Janusz bowiem zawsze lubił mieć muzę, tylko źle lokował swoje uczucia. Był za dobrym człowiekiem, a kobiety potrafiły to bezwzględnie wykorzystać. Inny by podszedł i dał „z liścia”, a on jeszcze ją przeprosił wiedząc, że ma innego. – Janek strasznie przeżył tę porażkę – mówi Sowa. Chodził bardzo zapłakany. Desperacko chciał wreszcie kogoś sobie znaleźć, a tu nic.
Lidia Adaszek nie znała relacji Janusza z kobietami. – Nasze były wyłącznie koleżeńskie. Po prostu się lubiliśmy i fajnie nam się współpracowało. Natomiast Janusz bardzo przyjaźnił się z moją koleżanką z liceum, Agatą Mikołajczyk. Ona też go lubiła, ale czy miał wobec niej jakieś zamiary? Nie mam pojęcia…
Polecamy