W związku z zamknięciem wiaduktu na ulicy Wojska Polskiego, otrzymaliśmy list od naszej czytelniczki. Oto jego treść:
Problem działa w dwie strony. Mój syn mieszka za wiaduktem w gminie Grabica, a pole które dzierżawi i uprawia, ma na ulicy Twardosławickiej przed wiaduktem i oczywiście też z drugiej strony wiaduktu na terenie gminy Grabica. Obecnie to odległość 2, może 3 kilometrów. Ciekawi mnie, jak będzie przemieszczał się ciągnikiem z jednego pola na drugie. 20 km ciągnikiem w jedną i 20 km w drugą, a czas na pracę ? Na obiad ? Na zawiezienie i odebranie dzieci do szkoły i ze szkoły z Piotrkowa i do Piotrkowa ? A co z uczniami mieszkającymi w Piotrkowie a uczącymi się w Technikum w Szydłowie ? Co z uczniami zamieszkującymi na terenie gminy, a każdego dnia uczącymi się w szkołach w Piotrkowie ? Co z ich popołudniowymi zajęciami ? Co z ich dostaniem się do miediateki ? Co z osobami starszymi które każdego dnia muszą dostać się na rehabilitację ? Myślę, że aby zatkać buzię, problem będzie niby rozwiązany. Coś przyjedzie rano po ludzi ze dwa razy, następnie około 18-tej ich dowiezie ponownie na teren gminy Grabica. Ale nie dajcie się ludzie wydmuchać ! Bierzcie taryfy, rachunki, liczcie swoje straty ! Zbiorowy pozew sądowy pozwoli wam odzyskać swoje wydane pieniądze za dojazd, zmarnowany czas, straty materialne związane z tym problemem i dobrze uzasadnione. To skandal i afera równocześnie.
Przypominam, że sytuacja w jakiej się znajdziecie będzie trwała nie miesiąc ale 3 lata jak oznajmiło ,,pismo święte” które ktoś uchwalił, inny zatwierdził, a jeszcze inny podał do wiadomości publicznej myśląc, że ludzie będą latać na budowaną A1 balonem a traktorom wyrosną skrzydła. Na ulicy Twardosławickiej też jest kilku gospodarzy którzy maja pole tu i tam. To znaczy przed A1 mieszkają i mają gospodarstwo, a za A1 resztę swojego pola. Dla waszej wiadomości mogę podać dyskretny przykład: pan Sylwester, wspaniały ciężko pracujący pan Krzysztof, mój syn Michał… To tylko kilka przykładów, a reszta wzdłuż trasy ? To są setki poszkodowanych, którym utrudnienie obrzydzi życie i pracę. To dramat na dużą skalę. Ciekawi mnie bardzo, jak ten problem da się rozwiązać ? Jestem kobietą, i sądzę że prędzej wysikam się na stojąco do umywalki, niż decydenci coś logicznego wymyślą. Tak logicznego, aby wszyscy nie odczuli zmiany w swoim życiu – zmiany na gorzej. Za taką decyzję jaka zapadła nie tak dawno, która na długo utrudni życie wszystkim z każdej strony trasy, ktoś powinien wypaść z pracy na zbity pysk a wręcz na mordę !
Bożena
Polecamy