Jeśli rząd nie dojdzie do porozumienia z nauczycielami, 8 kwietnia dojdzie do strajku. Niemal wszystkie placówki w Piotrkowie i powiecie poparły akcję strajkową. – Gotowość strajkowa jest w 84 placówkach na 88, w których przeprowadzono referendum. Ponad 95% wszystkich placówek opowiedziało za przystąpieniem do strajku – powiedziała w rozmowie z nami Ewa Żiółkowska, szefowa piotrkowskiego oddziału ZNP.
Piotrkowski24: Ile Placówek z Piotrkowa i powiatu piotrkowskiego zdecydowało, że chce strajkować?
Ewa Ziółkowska: Gotowość strajkowa jest w 84 placówkach na 88, w których przeprowadzono referendum. Ponad 95% wszystkich placówek opowiedziało za przystąpieniem do strajku, jeśli negocjacje nie przyniosą pożądanych przez nas rezultatów.
Czy myśli pani, że związkowcom i stronie rządowej uda się dojść do porozumienia, i mimo wszystko do strajku nie dojdzie?
Bardzo byśmy tego chcieli. Nam nie zależy na tym, by destabilizować sytuację w oświacie. Nie chcemy brać zakładników, tak jak nam niektórzy zarzucają. Dzień strajku został zaplanowany na 8 kwietnia, a do egzaminów pozostaną wtedy 2 dni. Rozmowy nadal trwają. Pierwsze nie przyniosły skutku. Kolejne zaplanowano na 1 kwietnia i jesteśmy pełni nadziei, że rząd poważnie potraktuje nasze postulaty, że poważnie pochyli się nad problemami oświaty i zaproponuje takie rozwiązanie, które będzie dla nas do przyjęcia. Wierzę także, że wszystkie związki działające w oświacie, będą mówić jednym głosem.
Wspomniała Pani o zakładnikach. Jak odbiera Pani głosy tych, którzy zarzucają nauczycielom branie uczniów jako zakładników?
To nieładny i bardzo niewłaściwy sposób podejścia do sprawy. Od wielu lat protestujemy, od bardzo wielu lat mówimy o tym, że źle dzieje się w oświacie. Myśmy nigdy nie posuwali się do tak drastycznych metod, właśnie wierząc w to, że właśnie ktoś z rządu dojdzie do wniosku, że w oświatę należy inwestować, a co za tym idzie, w przyszłość naszych dzieci. Do tej pory grzecznie jeździliśmy do Warszawy, najczęściej w soboty, manifestowaliśmy, zbieraliśmy po sobie papierki, a pod KPRM czy MEN nikt na nas nie czekał. Nikt nawet nie wyszedł, by przyjąć nasze postulaty. W tej chwili rządzący pokazali nam drogę. Powiedzieli, że liczą się tylko z tymi, którzy używają siły, więc my zostaliśmy postawieni pod ścianą.
A co powie Pani tym, którzy mówią, by nauczyciele opodatkowali to, co zarabiają na korepetycjach?
To są już bardzo niegodne zachowania. Na pewno jest tak, że któryś z nauczycieli prowadzi zajęcia dodatkowe, ale cała rzesza tego nie robi i nie ma korepetycji. Ogromna większość nauczycieli pracuje tylko w placówkach oświatowych i na tym się skupmy. Jeżeli chodzi o kwestie dodatkowych prac, niech każda grupa spojrzy na siebie.
Polecamy