Jutro (7 czerwca) o godz. 10.00, w sali konferencyjnej urzędu miejskiego w Wolborzu odbędzie się publiczna dyskusja nad przyjętymi rozwiązaniami w projekcie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla części obszaru gminy Wolbórz. Chodzi przede wszystkim o teren leżący między Wolborzem a Świątnikami, na którym ma powstać olbrzymia chlewnia. W ubiegłym roku o zablokowanie inwestycji społeczność Wolborza stoczyła prawdziwą batalię przed kamerami TVN i TVP Info, a sprawa prezentowana była w głównym wydaniu faktów pierwszej z wymienionych stacji. Dziś temat powraca, bowiem zapisy projektu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, po wyczerpaniu dotychczasowej ścieżki legislacyjnej, jako jedyne są w stanie na trwałe wykluczyć tego rodzaju inwestycje na wspomnianym terenie, a jednocześnie stanowią ostatni bastion obrony mieszkańców Wolborza przed permanentnym szambim odorem.
W związku z tym postanowiłem przypomnieć swój tekst sprzed roku, aktualizowany na potrzeby obecnej publikacji:
Co ma wspólnego Arka Noego i planowana między Wolborzem a Świątnikami chlewnia? Rozmiary. Chlewnia ma być jednak dłuższa od Arki o 11 i szersza o 7 m i mierzyć ponad 144 m długości i prawie 30 m szerokości, co daje ok. 4300 m kw. powierzchni zabudowy, czyli jakieś 60 proc. powierzchni pełnowymiarowego boiska piłkarskiego. Zwierząt, jak w Arce, też w niej będzie od cholery. Planowana obsada to 750 macior, które według przewidywań co roku wydadzą na świat ok. 15 tys. prosiąt, w związku z czym imponujący jest również projektowany zbiornik na gnojowicę o pojemności 2400 m sześć. To, obrazowo ujmując, równowartość kubatury trzech domów dwurodzinnych projektu „Margo” o powierzchni użytkowej 238,2 m kw. Ze względu na wielkość, zbiornik ma posiadać autonomiczną przepompownię, by mogła poradzić sobie z 8700 m sześć. wytwarzanej rocznie gnojowicy.
Postanowieniem znak: RB.6220.2.28.2016.MJ z dn. 2 stycznia 2017 r. burmistrz Wolborza, Andrzej Jaros, na wniosek Piotra Benedykta Jarosa, podjął zawieszone 15 czerwca 2016 r. postępowanie administracyjne dotyczące wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację wspomnianego przedsięwzięcia. Zawieszone zostało zaś na wniosek zainteresowanego, gdyż wynikało to „z konieczności ustalenia zasobów eksploatacyjnych zaprojektowanego ujęcia wód podziemnych”. Jak mówił rok temu prezes wolborskiej spółki wodno-kanalizacyjnej „Kom-Wol”, Krzysztof Dziubałtowski, wcześniej zwrócono się do niego w celu określenia warunków przyłącza wodnego do przedmiotowej działki. Jednakże ze względu na fakt, że wzdłuż drogi Wolbórz–Świątniki nie ma wodociągu, inwestor zdecydował się na inne rozwiązanie. Dokonano sondażowego (obecnie zaślepionego) odwiertu głębinowego na miejscu, znajdując wodę kilkadziesiąt metrów poniżej poziomu gruntu. W międzyczasie inwestor, na wezwanie Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Łodzi, przedłożył w UM w Wolborzu „Uzupełnienie do Raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko”, by postępowanie mogło ruszyć dalej. I ruszyło.
Chlewnia ma stanąć kilkaset metrów od pierwszych zabudowań Wolborza i zaledwie ok. 150 m od granicy wsi Świątniki, na północny zachód od miasta. Tylko wąska ulica, będąca granicą areałów wysokościowo mocno zróżnicowanych, oddzielać ją będzie od „Obszaru Chronionego Krajobrazu Doliny Wolbórki”, ustanowionego uchwałą Sejmiku Województwa Łódzkiego z dn. 18 stycznia 2013 r. Przeczytać można w niej m.in., że obszar ten „obejmuje tereny chronione ze względu na wyróżniający się krajobraz o zróżnicowanych ekosystemach, wartościowe ze względu na możliwość zaspokajania potrzeb związanych z turystyką i wypoczynkiem, a także pełnioną funkcję korytarzy ekologicznych”. Dlatego wprowadzono szereg obostrzeń mających na celu ochronę flory i fauny, z pośród których najbardziej wymowne jest to zabraniające „lokalizowania obiektów budowlanych w pasie szerokości 100 m od linii brzegów rzek, jezior i innych zbiorników wodnych, z wyjątkiem urządzeń wodnych oraz obiektów służących prowadzeniu racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej lub rybackiej”. Czy chlewnia, która wielkością zbliżona będzie do lotniskowca i ma stanąć ok. 30 m od granicy „Obszaru Chronionego Krajobrazu Doliny Wolbórki” i ok. 300 m w linii prostej od samej rzeki, wpisuje się w definicję „racjonalnej gospodarki rolnej”?
Udział poszczególnych kierunków wiatru w Polsce w ciągu roku nie jest jednakowy, a moja wiedza na ten temat nikła, dlatego zwróciłem się o opinię do rzeczniczki prasowej Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, w której imieniu odpowiedział mi Michał K. Kowalewski. Stwierdził, że dominującym kierunkiem wiatru w naszym kraju (wg pomiarów na wysokości 10 m) jest generalnie ten wiejący z zachodu i południowego zachodu, z okresowymi fluktuacjami zależnymi od pory roku, regionu, pokrycia oraz ukształtowania terenu. „Jeśli chodzi o zróżnicowanie roczne, to zmienia się udział poszczególnych kierunków, ale nie mamy sytuacji, w której dominujący zachodni, północno-zachodni (zachodni, południowo-zachodni) przestałby dominować. Dalej Kowalewski napisał, że „w poszczególnych punktach może się zdarzyć, że sektor dominujący przesunie się np. z północno-zachodniego na zachodni, lokalnie z zachodniego na północno-zachodni, ale raczej nie dalej”. Wniosek z tego taki, że przez większość miesięcy w roku, w tym tych najcieplejszych, w Wolborzu wiać będzie od strony gigantycznej chlewni. Guten Appetit…
Dostrzegł to już w 2015 r. jeden z radnych miejskich, Krystian Smejda, i zorganizował „Protest”, pod którym podpisało się 136 mieszkańców miasta. Równolegle powstały jeszcze dwa komitety protestacyjne, pod protestem których podpisy złożyło kolejnych 138 osób. Nadto zebranie sołeckie w Wolborzu podjęło uchwałę o sprzeciwie wobec budowy chlewni, a swój sprzeciw na piśmie złożył miejscowy Zarząd Spółki Gruntowo-Leśnej.
W „Proteście” datowanym na 30 września 2015 r. (z potwierdzoną datą wpływu), złożonym na ręce burmistrza Jarosa, Smejda napisał m.in.: „Przemysłowa hodowla zwierząt nie jest obojętna dla jakości i warunków życia ludzi mieszkających w sąsiedztwie ferm, głównie za sprawą uciążliwych odorów oraz zanieczyszczeń wód powierzchniowych i gruntowych w wyniku przenawożenia gleby. W chwili obecnej w Polsce brak jest możliwości oceny uciążliwości odorowej planowanej inwestycji, gdyż brak jest odpowiednich aktów prawnych, dlatego zgodnie z załączoną dokumentacją inwestycja nie będzie przekraczać dopuszczalnych norm. Jednak nie jest to dowodem na to, że nie będzie powodowała negatywnego oddziaływania na ludzi i nie będzie wyczuwalna. Siarkowodór i amoniak to substancje bardzo intensywne w swoim zapachu, tak więc emisja będzie na pewno odczuwalna dla mieszkańców w promieniu kilku kilometrów”.
Następnie pisma o tej samej treści, z zebranymi podpisami protestujących, radny wysłał do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Łodzi oraz Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Piotrkowie Tryb., które miały zaopiniować projekt budowy i lokalizacji chlewni. Wiadomo, że pozostałe dwa protesty za pośrednictwem UM również trafiły do wspominanych instytucji.
1 października 2015 r. z inicjatywy Krystiana Smejdy powstało Stowarzyszenie Eko-Wolbórz, do którego przystąpiło 56 mieszkańców gminy. Następnie pismem z dn. 12 maja 2016 r. Smejda wnioskował do burmistrza o dopuszczenie Stowarzyszenia do postępowania jako strony w sprawie, motywując zaangażowanie zarówno celami statutowymi organizacji, jak i interesem społecznym. 17 maja 2016 r. Urząd Miasta odpowiedział pozytywnie.
Niestety, radny do dziś nie otrzymał oficjalnej odpowiedzi na zgłoszony protest czy chociażby informacji zwrotnej od Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Łodzi oraz Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Piotrkowie Tryb. Pewnie dlatego, że gdy go zgłaszał, formalnie nie był stroną w sprawie.
A teraz najciekawsze. Zwróciłem się z pismem do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Łodzi z prośbą o ustosunkowanie się do opisywanej sprawy. Odpowiedź nadeszła dwa dni później (czyli 27 stycznia 2017 r.), w której dyrektor Kazimierz Perek przyznał, że burmistrz Wolborza pismem z 18 sierpnia 2015 r. (znak: RB.6220.2.1.2015.KC) wystąpił do niego o uzgodnienie warunków realizacji budowy chlewni. W kolejnym akapicie dyrektor poinformował mnie, że: „Organem prowadzącym postępowanie w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach realizacji ww. inwestycji jest Burmistrz Wolborza, który zobowiązany jest do uwzględnienia uwag i wniosków stron oraz przeprowadzenia udziału społeczeństwa”. Deklarując, że „regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Łodzi jest organem prowadzącym postępowanie wypadkowe w przedmiotowej sprawie”, Perek przyznaje jednocześnie, że „RDOŚ w Łodzi prowadzi w ramach współdziałania postępowanie (tylko – przyp. M.G.) uzgodnieniowe. W ramach tej procedury w RDOŚ w Łodzi przeprowadzono postępowanie wyjaśniające, którego przedmiotem było uzupełnienie raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko”. Następnie dyrektor pisze, że „Zgodnie z obowiązującymi przepisami organem właściwym do rozpatrywania uwag wniesionych przez strony postępowania jest w tej sprawie Burmistrz Wolborza. RDOŚ w Łodzi nie posiada w tym zakresie żadnych kompetencji oraz nie może wchodzić w rolę organu gminy”. Na końcu zaś, cokolwiek to znaczy, widnieje adnotacja, że „terminem załatwienia sprawy jest dzień 31 stycznia 2017 r.”. Termin upłynął i cisza. Po kilku dniach napisałem więc do RDOŚ z pytaniem o decyzję. Odpisano, że „z uwagi na konieczność dokonania przez inwestora uzupełnienia dokumentacji, termin załatwienia sprawy został przedłużony do 24 lutego 2017 r.”.
Szybsza okazała się Elżbieta Dobrzyńska, występująca w imieniu Państwowego Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego w Piotrkowie Tryb., która już 26 stycznia 2017 r. udzieliła mi odpowiedzi następującej treści: „Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Piotrkowie Tryb. informuje, iż otrzymaliśmy wystąpienie burmistrza Wolborza dotyczące zaopiniowania przedsięwzięcia polegającego na budowie budynku chlewni o obsadzie 450 DJP z infrastrukturą towarzyszącą w miejscowości Świątniki gm. Wolbórz. W związku z tym nasze stanowisko zostanie przedstawione do dnia 11 lutego 2017 r.”. Do tego dołączona jest informacja, kto udzieli mi ostatecznej odpowiedzi.
Zapytałem więc burmistrza, czy to dobry pomysł, żeby na obrzeżach dużego skupiska siedzib ludzkich lokować gigantyczną chlewnię, i to od strony nawietrznej? Odpowiedział dyplomatycznie, że „jeżeli inwestycja jest uciążliwa dla mieszkańców, to nie powinna być lokalizowana w pobliżu skupisk ludzkich. Ważne, aby każdy inwestor, który planuje inwestycje, zdawał sobie z tego sprawę”.
Najwyraźniej jednak inwestor, którym jest bratanek Andrzeja Jarosa, nie zdaje sobie z tego sprawy, dlatego upierdliwie zapytałem również o wątek familijny, wydatnie uwypuklony w materiale TVN-u. Fakt, że burmistrz zaprzeczył, że ma on jakiekolwiek znaczenie w opisywanej sprawnie, dodając – „nie urodziłem się w dniu, kiedy zostałem burmistrzem” – nie powinien nikogo dziwić. Podobnie zresztą, jak to, że zgodnie z oświadczeniem, które zamieścił na stronie urzędu miasta, nie jest właścicielem żadnej chlewni i nie może brać odpowiedzialności „za zgodną z prawem działalność innych mieszkańców gminy”. Ważniejsza jednak okazała się deklaracja, że „jeżeli inwestycja jest uciążliwa dla mieszkańców, to jestem zdecydowanie przeciw”. To samo, choć dobitniej, Jaros wyartykułował w ubiegłym roku przed kamerami TVN-u i TVP Info. Czy można mu wierzyć? Sądzę, że bezwzględnie! I nie jest to sarkazm. Burmistrz bowiem doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zgoda na bombę ekologiczną pod oknami wolborzan równałaby się politycznemu samobójstwu i społecznemu ostracyzmowi, który sięgnąłby daleko poza jego urząd. Dlatego na moje naiwne pytanie dotyczące sensu jakichkolwiek uzgodnień z RDOŚ, sanepidem lub mieszkańcami, pomijając zbędną kurtuazję, odpowiedział kluczowym zdaniem, że „każdy inwestor działający zgodnie z przepisami, ma prawo odwołać się do instancji wyższej, w tym wypadku SKO”, czyli Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Trzeba wiedzieć, że to szacowne gremium w ewentualnej procedurze odwoławczej może kierować się wyłącznie literą prawa, a ta nie przekreśla wydania zgody wbrew jakimkolwiek protestom.
I nie przekreśliła. W międzyczasie bowiem Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Łodzi wydała pozytywną opinię w sprawie przedmiotowej inwestycji, a jej konkluzje zawarła w ponad dwudziestostronicowym opracowaniu. Burmistrz jednak, zgodnie z zapowiedzią, odpowiedział negatywnie w sprawie wydania decyzji środowiskowej. Inwestor się odwołał, a SKO decyzję burmistrza odrzuciło, na co zainteresowane strony złożyły skargę do Sądu Administracyjnego. Jednak i to nic nie dało. Dlatego teraz jedyną możliwością zablokowania świńskiej inwestycji jest jak najszybsze uchwalenie projektu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, który definitywnie wykluczy możliwość budowania na tym obszarze obiektów gospodarskich i ostatecznie zamknie sprawę. Czy tak się stanie? Wkrótce się przekonamy.
Polecamy